Historia w moich powieściach

Monika Rebizant - Siwiło - "Zatrzymaj mnie"













Czas powiedzieć prawdę do końca…

Walka na Zamojszczyźnie nie miała sobie równej. Mówiono, że więcej tu partyzantów niż drzew w lesie, lecz po co o tym mówić i to wspominać? Mówi się: było, minęło, nie wróci… Ale trzeba mówić i przypominać, bo nadal mówi się o żołnierzach powojennej konspiracji „bandyci”, „ złodzieje” i jeszcze gorzej, rzadko kto zdaje sobie sprawę, jak wiele my dzisiaj zawdzięczamy tym najwytrwalszym. Może teraz, gdy więcej wiemy o działaniu władz komunistycznych, o śledztwach, przesłuchaniach, donosicielstwie i złamanych życiach wielu ludzi, całych rodzin, o niszczeniu polskiej kultury i gospodarki. Może właśnie teraz należy mówić o ludziach, którzy nie poszli na współpracę, na łatwiejszy chleb, lepsze posady. Żołnierze Wyklęci cierpieli zimno, głód, więzienie, przesłuchania i tortury zadawane przez rodzimych oprawców i nie milczeli, gdy wokół głupota i zdrada, lecz z determinacją walczyli do końca.
Tym razem opowiemy o „Burcie” Janie Leonowiczu dowódcy „Żelaznej Kompanii” zorganizowanej w kwietniu 1945 roku, oddziału dywersyjnego, stosunkowo nielicznego (16 – 20 ludzi) ale dobrze uzbrojonego. Dlatego o „Burcie”, bo tak mówili o nim koledzy, żołnierze ochotnicy: był to polski bezkompromisowy patriota, dobry dowódca i przyjaciel ludzi. „Burta” był indywidualnością. Nie wierzył w powodzenie pracy konspiracyjnej opartej na rozbudowanej strukturze WiN-u, jak się później okazało na podstawie akt Zamojskiego Inspektoratu - miał rację. Opowiadał się za działaniem lotnych grup dywersyjnych gotowych do walki orężnej, za natychmiastowym wymierzaniem sprawiedliwości szpiclom, ubekom, wszelkiego rodzaju nadgorliwcom, bo zwykłym gorliwcom tylko „przetrzepywał spodnie.” Zwykłym ormowcom, milicjantom jedynie odbierał broń, zwalczał zakładane tu pegeery zwane kołchozami z dużym skutkiem. „Burta” był zapalonym kawalerzystą. Uważał, że szybko poruszające się patrole konne ułatwiają rozeznanie w terenie. „Ubeki mówią, że „Burta” lata samolotem, bo nie nadążają za nim samochodami.”

Jaki był wasz dom rodzinny? Co wynieśliście z tego domu, co wyniósł z tego domu „Burta”, jaki był w dzieciństwie, może kilka wspomnień.

EWELINA VONAU, siostra „Burty” : Myśmy z domu wynieśli wszystko. Miłość do Ojczyzny, to było na pierwszym planie. Tatuś zawsze nam mówił, że nie ma ofiary, której by nie można ponieść dla Ojczyzny, dla wolności, dla dobra. Wszystkie dzieci to wyniosły i myśmy wszyscy należeli do organizacji. U nas w domu partyzantka zawsze mogła się zatrzymać, pomagał tatuś jak mógł, jakimiś pieniędzmi, czy zbożem, czymś innym ale zawsze służył pomocą.
Dziadek „Burty” był powstańcem styczniowym . Po konfiskacie majątków Leonowicze i Konstantynówka rodzina bardzo zubożała. Ojciec „Burty” również należał do AK i leśniczówka w Witkowie, gdzie mieszkali była ostoją partyzantki do 1944 roku. Potem cała rodzina Leonowiczów była prześladowana przez NKWD i UB.

KRYSTYNA MARIA BARBARA LEONOWICZ – BABIAK, córka „Burty” : Mój dziadek twierdził, że Polakiem się jest wtedy, gdy się służy Ojczyźnie, wobec tego wychował synów w ten sposób, że musieli po prostu służyć w wojsku, a córki miały służyć inaczej, być nauczycielkami. I tak oni wzrastali w tej atmosferze. Tam nie było wyboru, oni się nigdy nie wahali. Sprawy prywatne były właściwie zawsze na ostatnim miejscu.

Jan Leonowicz „Burta” uwielbiał sport. Jeździł konno, na nartach, łyżwach, pływał, doskonale strzelał. Odbywał służbę w 2 pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie. We wrześniu 1939 roku walczył, był ranny a potem już do końca konspiracja.

KRYSTYNA MARIA BARBARA LEONOWICZ – BABIAK, córka „Burty” : Pamiętam go uśmiechniętego, takiego, który robi bez przerwy psikusy mojej mamie, który jak wchodził, to dom był pełen śmiechu. Nie umiał ani chwili usiedzieć spokojnie. Był dla mnie uosobieniem wspaniałego mężczyzny. Pamiętam go na koniu jak przyjeżdża, ten jego oddział karny, słuchający go we wszystkim, poza tym ci żołnierze go kochali tak jak ja pamiętam. To się przejawiało w takich śmiesznych nieraz rzeczach. Na przykład przyjechało ich trzydziestu kilku z końmi, niektórzy mieli po dwa konie, a w domu nie ma co jeść, a trzeba tylu ludzi nakarmić. Więc mamusia biegała do sąsiada, żeby narwać wiśni i robili pierogi ci wyznaczeni. A tatusia koń szukał go i wszedł do kuchni. Oczywiście byli żołnierze, ale pozwolili mu zjeść wszystkie pierogi, bo to był koń mego ojca. Moja mamusia, jak to zobaczyła, to jej ręce opadły. Panowie, zlitujcie się! No skąd ja wam teraz wezmę wiśnie, skąd wam wezmę śmietanę? A jak to? – mówią. Siwek chciał, to Siwek mógł robić co chce. Uważali, że nawet koń może wszystko zrobić, bo to koń ich dowódcy.

Jaki był „Burta”?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: „Burta” był bardzo wesoły, mieliśmy z nim wiele draki, ale żalu nie mam, był to jeden z najlepszych dowódców. U niego nikt nie mógł niczego zrobić za jego plecami, od walki nigdy się nie uchylał i szedł tam, gdzie było najgorzej. Żył razem z nami normalnym życiem. Jak trzeba, były kawały i żarty, ale gdy trzeba było stawać do walki, to stawał się nieugięty. Nie było wtedy dyskusji.

Czy Pan ufał „Burcie”? Czy żołnierze mu ufali?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Bardzo! Ja znałem go bardzo długo i nigdy nie widziałem, żeby się załamywał. Ludzie mu ufali. Zostawiali mieszkania, tam było wszystko, zegarki, pierścionki, ale oni byli pewni, że żołnierz od „Burty” niczego nie weźmie. U „Burty” każdy pluton, każdy żołnierz wiedział, że coś takiego nie przejdzie.
Jakim był żołnierzem w konspiracji? Jak ocenialiście jego umiejętności w lesie?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Był przede wszystkim wojskowym i podejmował dobre decyzje, miał swojego rodzaju intuicję. Nawet, gdy znajdował się w okrążeniu czy osaczony w bunkrze, nie poddawał się. Każdy inny dowódca w takiej sytuacji z pewnością by się poddał, ale nie on.
Taki przykład świadczący o odwadze „Burty”: Jest polowanie na dzika, w krzakach słychać krzyk na pomoc bez wahania rzucił się „Burta”, celnym strzałem położył dzika. Albo wtedy, gdy przedzieraliśmy się przez trzy pierścienie największego niemieckiego okrążenia w Puszczy Solskiej pod Osuchami i gdy szczęśliwie wydostaliśmy się to nagle „Burta” wraca się po rkm leżący przy śpiącym Niemcu. Myślę sobie – zwariował! Przecież mogą się obudzić, mogą zauważyć go Niemcy z innych posterunków, ale „Burta” poszedł i wrócił z erkaemem. Mówił, że jeżeli przeżyje wojnę, to go sobie powiesi nad łóżkiem. Wojnę niemiecką przeżył, ale tej drugiej już nie przeżył.

KRYSTYNA MARIA BARBARA LEONOWICZ – BABIAK, córka „Burty” : Czasem mi się zdaje, że tatuś patologicznie się nie bał. Jak patrzę na to, co robił, to mi się wydaje nienormalne, żeby się aż tak nie bać, albo był tak zrezygnowany. Z resztą on o śmierci mówił w sposób bardzo naturalny, że jeżeli nie ma drogi powrotu, to musi się to skończyć jednoznacznie. Dla mnie było to wtedy nie do przyjęcia. Nie obchodziły go w ogóle materialne strony domu. To jest nieszczęście dla kobiety i żony. Potrafił wynieść ostatnią z domu rzecz. Jak dostawali jakieś przydziały racji żywnościowych to pamiętam, że z Suśca, kiedy u nas nie było zupełnie nic w domu, bo tak się zdarzało, z tatusia oddziału magazynier przyniósł dwa kilogramy słoniny – pamiętam taką rzecz – i mówi do mamusi: jakby się „Burta” dowiedział, to nie wiem, co by mi zrobił, a to jest jego przydział, tylko on oddał do wspólnego kotła. Ale jak mu zabili kogoś, to rzewnymi łzami płakał. Jak ktoś był chory, to potrafił iść do Tomaszowa po leki. W Oseredku była taka rodzina, którą ojciec chyba od głodowej śmierci uratował. Dziewięcioro dzieci u tego gospodarza w domu, a ojciec kupił od Sowietów konia i dał im go i oni tym koniem wywozili drzewo z lasu i dzięki temu mogli się utrzymać. Ale jeszcze opowiem coś o popularności mojego ojca. To był rok 1947 – 48, nie pamiętam, byłam jeszcze małą dziewczynką i miejsce w którym się z ojcem umówiliśmy, było między dwoma stacjami w lesie. Noc, ciemno, zjawia się konduktor i wszystkim w przedziale się bardzo przypatruje, sprawdza bilety i pyta mamusi: no to gdzie pani wysiada? Mamusia mówi – bo do tej dalszej miała wykupione – no chyba tam… A nie potrzebuje pani, żebym w połowie drogi zatrzymał pociąg? Ja pani zatrzymam w połowie drogi, proszę być przygotowaną, żeby wysiąść. I zatrzymał nam ten pociąg. Ledwo wysiadłyśmy i tata zaraz się zjawił. Takie dziwne rzeczy się nam przydarzały. Czasem były to trudne spotkania dla mojej mamy, ojciec też wtedy wysyłał listy pełne żalu, gdy do spotkania nie doszło. Ale czasem było tak, że tatuś przyjeżdżał, brał prowiant, który mamusia dla niego przygotowała, zwykle na taki wózek bardzo wywrotny, który kupił po to, by przewozić te rzeczy do oddziału i czasem zabierał mnie z sobą. Wieczorem, jadąc, bardzo dokładnie mi pewne rzeczy starał się utrwalić w pamięci. Szczególnie pamiętam jeden taki wyjazd: Późnym wieczorem, już ciemno było, gdy tatuś po mnie przyjechał i zabrał mnie ze sobą z Koszel gdzie mieszkaliśmy w kierunku wsi Paary, tam jest taka miejscowość, gdzie skręcaliśmy do lasu. I mówił mi tak: Widzisz, ta brzoza jest taka skrzywiona, ale ona się tobie tak kłania, tak się cieszy, że jedziesz. Potem korzenie sosny tworzyły na wierzchu jakby taki pomost. To jest taki specjalny mostek, żebyś mogła po nim przejechać królewno – mówił, bo ja tak wysoko siedziałam na tej górze prowiantu, na ziemniakach, kapuście i czymś tam jeszcze. Nie mówił mi, że będę musiała kogoś do niego przyprowadzić, tylko po prostu mi utrwalał całą drogę, tak, że ja ją do dzisiaj pamiętam. I o brzasku, bo dosłownie słońce zaczynało wstawać, mamusia mnie obudziła. Było jakichś trzech panów, jeden z nich wyrażał swoje niezadowolenie, że takie małe dziecko to nie zaprowadzi do ojca, ale mamusia mówi, że zaprowadzi, bo już to robiła. I pytała mnie: Basiu, pamiętasz? A ja mówiłam, że tak i tak wszystko opowiadałam i zaprowadziłam ich. Już potem ojciec sobie zdawał sprawę, że walka jest przegrana. Był już potem człowiekiem bardzo nerwowym, ale zdecydowanym walczyć do końca. Tylko martwił się o jedną rzecz, że złapią go żywego. Powiedział, że ćwiczy się w tym, żeby nie zdradzić jakichś tajemnic, którymi by można było kogoś obciążyć i w związku z tym miał przygotowany wariant własnej śmierci, bo mówił, że jak strzela, to liczy kule, bo ostatnia jest dla niego. Nie wolno mu wystrzelić ostatniej kuli.

Burta zginął w zasadzce przy szkole w Nowinach. 9 lutego 1951 roku mając 39 lat. Zdradzony przez nauczycielkę Władysławę P. która później pracowała w UB w Lublinie, jako maszynistka. Podobno dostała za „Burtę” 150 tyś. złotych.

EWELINA VONAU, siostra „Burty”: Oni w tej miejscowości byli przekonani, że brat odebrał sobie życie. Mówił jeden człowiek, że miał rękę przy głowie, ale tego nikt nie stwierdził. Opowiadał, że po drodze oni zatrzymali się przy szpitalu tomaszowskim, bo chcieli widocznie, by był żywy. Może w czasie drogi jeszcze żył. Zabrali doktora ze szpitala na UB, doktor był tam jakieś pół godziny, a potem wyszedł. A „Burta” potem leżał na podwórzu. Leżał dwa tygodnie. I wtedy jedna z moich sióstr była aresztowana i 10 lutego rano UB weszło do niej, by potwierdziła tożsamość brata. Tak nam opowiadała później, była zwolniona, że wyszła i tak sobie postanowiła, że im nie powie, nawet jak pozna, że to jest brat to im nie powie, niech dalej go szukają. Z daleka już go poznałam po pokroju ciała, postaci całej. Leżał odkryty i kiedy podeszłam zobaczyłam, że twarz ma pokaleczoną przez wrony. No i wtedy nie zapanowała nad sobą, zaczęła rozpaczać i nie trzeba już było mówić, że to „Burta”.

KRYSTYNA MARIA BARBARA LEONOWICZ – BABIAK, córka „Burty” : Ja wiele lat nie wierzyła, że ojciec nie żyje. Dla mnie on był niezniszczalny. Kiedy byłam w internacie w Pasłęku i do koleżanek przyjeżdżali ojcowie, to ja wychodziłam daleko z pokoju, żeby nie widzieć, bo przecież kiedyś mój ojciec też musi przyjechać, marzyłam o tym, że przyjedzie do mnie.

Jest taki fragment w zeznaniach Stefana Kobosa ps. „Wrzos”, przełożonego „Burty”, aresztowanego w 1956 roku. Zeznawał tak: Współpracowaliśmy z Armią Czerwoną, służyliśmy znajomością terenu minując mosty i tory i nagle w okolicach Skaryszewa następuje pierwszy moment tragedii. Lufy sprzymierzeńców zostały wymierzone w nas, AKowców. Zaczęły się rozbrojenia i wywózki. Przesłuchujący Kobosa kapitan Jędrej Jan powiedział: Zarzuca się wam, że na terenie powiatu tomaszowskiego i części lubaczowskiego usiłowaliście przemocą zmienić ustrój PRL. Walczyli z determinacją do końca. Gdy patrzymy na zdjęcie Jana Leonowicza „Burty” z młodą żoną Ludwiką z Lancmeńskich pytamy, czy ich życia, nie zostały zmarnowane, bo cierpieli całymi rodzinami. Marian Pilarski „Jar” –stracony. Jego córka Danuta skazana na wieloletnie więzienie. Mieczysław Lal, brat Franciszka znaleziony z roztrzaskaną głową już w stanie wojennym, działacz KOR-u i Solidarności. Bronisław Skroban, brat więzionego Czeslawa, bity razem z matką, napastowany. Musieli się wyprowadzić w Szczecińskie i tam matka została aresztowana, a Bronisława skierowano do karnej kompanii do Wałbrzycha, do kopalni węgla i wiele innych tragedii rodzinnych, w które nam, dzisiejszym trudno uwierzyć. Czesław Skrobanowski był partyzantem w ugrupowaniu sowieckim Miszki Tatara. Po wojnie mógł zrobić karierę, ale wybrał „Burtę” i nową konspirację.

Kim pan był wtedy, w oddziale Miszki Tatara?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Komunistą byłem. Całkowicie komunistą byłem.

Ale wierzył pan w te ideały komunistyczne?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Tak, wierzyłem, wtedy wierzyłem. Mieliśmy Polaków wyłapywać, wieszać i strzelać. I mnie skierowano do Tomaszowa do NKWD do tak zwanej komendy wojennej. A że Ruscy już dawno obmyślili dawać nam awanse i wszystko i tu nas szkolić, że będziemy Polaków mordować.

Na czym ten komunizm tam od wewnątrz, jak pan obserwował polegał w oddziałach sowieckich?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Na kłamstwie i sile. Kłamstwo i siła…

Jak pan trafił do „Burty”?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Znałem „Burtę” jeszcze z czasów przedwojennych. Ale zanim znalazłem się w jego oddziale, to przeżyłem gehennę, bo jedni mnie ścigali a drudzy niedowierzali.

Przecież wiedzieliście, że ta walka jest skazana na niepowodzenie?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Nie, wcale nie! Od 1948 roku do 1950 roku była gwarancja, że już wojna stoi na krawędzi. Nie tylko rząd londyński ale czekaliśmy na most powietrzny i że już będzie wojna. Taki Burta”, „Wrzos”, czy „Jastrząb” czy taki „Żelazny”, czy „Uskok” i takich w Polsce było wielu liczyli na to, że nawet jeśli oni zginął, przyjdą po nich inni. Wiedzieliśmy, co nas czeka. Wszyscyśmy wiedzieli. Dlatego wielu się strzelało rannych, „Orzeł” się zastrzelił, „Laluś” też się zastrzelił. Dowódca II Rejonu też się sam zastrzelił.

Jaki pan dostał wyrok po śledztwie i po sprawie?

CZESŁAW SKROBANOWSKI, ostatni żołnierz „Burty”: Trzykrotna kara śmierci.
Jeśli uznajemy za bohaterstwo zamach na Kutscherę czy innego oprawcę hitlerowskiego, to dlaczego nie jest bohaterstwem zamach na okrutnego ubowca, szpicla czy zdrajcę w Polsce okupowanej przez Sowietów. Ta druga konspiracja była trudniejsza, bo przeciwnik był zamaskowany, działał skrytobójczo. Wielu zaprzedało się za pieniądze, przywileje, medale. Wystarczy przeczytać raporty z przesłuchań. Ile w tym perfidii, wymyślnego okrucieństwa. I ci przesłuchiwacze, utrwalacze władzy ludowej biorą sute emerytury a ich ofiary, jeśli przeżyli, żyją w biedzie, schorowani, zapomniani. Czas powiedzieć prawdę do końca… Nazwać rzeczy po imieniu, bo następne pokolenia nam tego nie wybaczą. Młodzi ludzie interesują się tymi sprawami. To nie prawda, że ich to nie obchodzi. Ktoś powie, to wyjątki, ale przecież ruchy walczące o prawo i wolność nigdy nie były masowe. Pamięć o tych, co zginęli za wolną Polskę, żyje. O tym powinni pamiętać

Napis na tablicy pamiątkowej w Nowinach:
JAN BOGUSŁAW ZIEMOWIT LEONOWICZ UR. 15 STYCZNIA 1912
ŻOŁNIERZ WRZEŚNIA, NASTĘPNIE AK I WiN-u.
DOWÓDCA ODDZIAŁU POLSKIEGO PODZIEMIA
POLEGŁ W NOWINACH W ZASADZCE ZORGANIZOWANEJ PRZEZ FUNKCJONARIUSZY UB 9 LUTEGO 1952 r. ( powinno być 1951)
MIEJSCE POGRZEBANIA ZATAJONO

Ewelina Vonau – siostra „Burty” i Czesław Skrobanowski – żołnierz „Burty” już nie żyją.

Wspomnienie o Janie Leonowiczu ps. „Burta” jest streszczeniem wspomnień i wypowiedzi córki, siostry Jana Leonowicza ps. „Burta”, oraz żołnierza z jego oddziału z filmu pt. „Siła bezsilnych – bohaterowie czy straceńcy ( Zamojszczyzna). Scenariusz i realizacja Alina Czerniawska, zdjęcia Zbigniew Napiórkowski, dźwięk Andrzej Mularczyk i inni. Komentarz czytał Tadeusz Borowski. Wykorzystano materiały archiwalne WFDiF, TVP.S.A oraz zdjęcia z wystawy „Żołnierze Wyklęci” przygotowanej przez Ligę Republikańską. Program 2 TVP S.A. 1998





Powieść " Wrzosowiska" 






" MISZKA TATAR "  ( 1912 - 1943)

KONRAD BARTOSZEWSKI "WIR"  ( 1914 - 1987)

KATARZYNA BIELANKIEWICZOWA ( ścięta w Zamościu w 1664 roku)

                                III ORDYNAT JAN SOBIEPAN ZAMOYSKI ( 1627 - 1665 )





Położone w pięknej scenerii dzikiej przyrody Wrzosowiska to miejscowość urokliwa, choć – podobnie jak pobliskie Czartowe Pole – owiana tajemnicą.To właśnie tu, w samym sercu Zamojszczyzny, wśród małych kapliczek oraz licznych pomników pamięci, przy ruinach nadsopockiej papierni, stare rodzinne sekrety wreszcie ujrzą światło dzienne.
Opowieści o klątwie, wydarzeniach ostatniej wojny i tych sprzed wieków splatają się z życiem bohaterów, tworząc intrygującą, okraszoną odrobiną magii, sagę rodu wiedźm z Wrzosowisk. W miarę jak odkrywane są kolejne karty rodzinnych historii, pojawiają się nowe znaki zapytania i niespodzianki.
Kim jest piękna, ciemnooka kobieta, która od najmłodszych lat nawiedza sny młodego kleryka, Jakuba? 

Czy uda się wreszcie złamać ciążącą na rodzinie Natalii Klątwę?

Co tak naprawdę przydarzyło się Julii dwadzieścia lat temu na wrzosowiskach Czartowego Pola?

 

„Wrzosowiska” rozpoczyna opowieść o Katarzynie ściętej na zamojskim rynku za czasów Jana Zamoyskiego zwanego Sobiepanem. W kolejnej odsłonie przenosimy się do czasów nam współczesnych, rozgrywających się w Zamościu i na Roztoczu Środkowym na owianym tajemnicą Czartowym Polu, gdzie według starej legendy „ jeno czarci chadzają”. Tytułowe Wrzosowiska, to miejscowość położona w dolinie rzeki Sopot, w sąsiedztwie rezerwatu Czartowe Pole, ruin ordynackiej papierni i leśnego cmentarzyka, na którym w latach okupacji spoczywały ciała dwóch partyzantów: „Miszki Tatara” i „Korsarza”. Kierunek do Wrzosowisk nad Sopotem, wskazuje figura św. Jana Nepomucena strzegąca tego miejsca od czasów powojennych, ale zobaczą je tylko czytelnicy, którzy pozwolą, by leśnymi ścieżkami poprowadzili ich wyjątkowi bohaterowie.
Powieść ma czterech narratorów. Pierwszym jest Julia, bohaterka tragicznych wydarzeń sprzed dwudziestu lat, rozgrywających się na wrzosowiskach Czartowego Pola, obecnie zamojska przewodniczka, która walczy z duchami przeszłości i z pasją wykonuje swój zawód.
Wiele o Roztoczu wie także ksiądz Tobiasz, który wraca na wakacje w rodzinne strony, by pokazać je młodemu podopiecznemu Jakubowi. Obaj z pokorą i wiarą szukają odpowiedzi na władające nimi wizje, sny i głosy, których pochodzenie nie jest z tego świata. I ostatni narrator, zbuntowana artystka, przybrana córka Julii – Natalia. Cienie przeszłości i prawda, którą niedawno poznała sprawiają, że dziewczyna zamyka się na troskę i miłość rodziny. Uznaje, że samotność i celebrowanie nienawiści, pozwoli jej zapanować nad własnym życiem. Wyjeżdża do Wrzosowisk, by w domu dziadka Józefa odkrywać po kawałku przeszłość własną jak i tych, którym nie potrafi wybaczyć kłamstwa. Już wkrótce przekona się, że anioły – istoty które ją fascynują – mogą przybrać ludzką postać.
Mieszkańcy roztoczańskich Wrzosowisk noszą w pamięci obraz ostatniej wojny. Prababcia Marianna, babcia Emilia, dziadek Józef czy proboszcz - senior Bartosz  Konradowski, wiele wiedzą o trudach życia i okrutnym czasie okupacji. Czy ktoś z nich znał „Miszkę Tatara”? Co łączy radzieckiego partyzanta z bohaterami powieści? Czy na Czartowym Polu rzeczywiście czai się zło? „Wrzosowiska” odpowiedzą tylko na niektóre z nich, lecz także postawią wiele nowych pytań. Książka jest bowiem początkiem sagi o wiedźmach z wrzosowisk, kobietach    wiedzących, Tych, Które Wiedzą… i prowadzi czytelnika tajemniczymi ścieżkami na piękne Roztocze.


„ Nazwa Czartowe Pole pochodzi od legendy związanej z objętą rezerwatem polaną, o której mówiono, że jeno czarci tam hasali.
Na terenie rezerwatu znajdują się:
  • ruiny starej papierni Zamoyskich
  • pomnik upamiętniający manewry wojsk polskich w 1931 roku
  • cmentarz partyzantów poległych w walkach w 1943 roku:
    • Miszka Tatar Umer Achmołła Atamanow – dowódca oddziału GL, który zginął 1 czerwca 1943 roku podczas ataku na hitlerowską ekspedycję karną w Józefowie,
    • Korsarz Hieronim Miąc – dowódca józefowskiego oddziału ZWZ-AK, zmarł 4 sierpnia 1943 roku w czasie operacji amputacji ręki. Ranny został w czasie walk w lesie Dębowce…”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rezerwat_przyrody_Czartowe_Pole

 

MISZKA TATAR

 
„Miszka Tatar” (w polskim piśmiennictwie występuje jako: Michaił Atamanow, Umer Achmołła Atamanow, Adamow Ufa Magomoły, Adamanow Umer Achmołła). Po ucieczce z niemieckiej niewoli, w 1942 r. przybył na Roztocze. Tu dowodził zbrojnym oddziałem partyzanckim. W końcu marca 1943 r. grupa „Miszki Tatara” formalnie została oddziałem Gwardii Ludowej. Po niecałych dwóch miesiącach działalności w ramach GL „Miszka Tatar” zginął 1 czerwca 1943 roku, na skraju kamieniołomów pod Józefowem. W miejscu jego śmierci znajduje się pomnik. „Miszkę Tatara” pochowano 6 czerwca na cmentarzu w pobliżu Hamerni …”

 
http://roztocze.it.home.pl/roztocze/texts/oso002.htm
http://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/4925/miszka-tatar-amp8211-milosc-i-smierc.html


KONRAD BARTOSZEWSKI „WIR”

“Komendant” – Konrad Bartoszewski ps. Zadora, Wir, dowódca rejonu AK Józefów
W mojej książce: Bartosz Konradowski „ Wichura”.

Konrad Bartoszewski, „Sąd Polowy”, Lublin 1995

„Konrad Bartoszewski "Wir": - Było jeszcze zupełnie ciemno kiedy 26 lutego 1943 roku po brawurowej akcji "Selima" zostałem uwolniony. Po opuszczeniu posterunku natychmiast udałem się do rodzinnego domu. Matka czekała i powitała mnie z wielką ulgą. Wiedziała o przygotowaniach do odbicia i ze wzmagającym się z każdą minutą niepokojem oczekiwała wyników podjętej akcji. Bardzo denerwowała się słysząc nocne strzały. Była wzruszona i nieświadoma powagi sytuacji i zagrożenia w jakiej wszyscy się znaleźliśmy...”

26 lutego 1943 roku w Józefowie rozstrzelano rodzinę dowódcy oddziału Armii Krajowej Konrada Bartoszewskiego ps. „Wir”. W najbliższą niedzielę, 24 lutego, odbędą się uroczystości upamiętniające to tragiczne wydarzenie. O godzinie 11.00 w kościele parafialnym w Józefowie w intencji pomordowanych odprawiona zostanie Msza święta. Po niej uczestnicy obchodów złożą wieńce i kwiaty pod tablicą upamiętniającą te smutne wydarzenie…”
http://www.bilgorajska.pl/aktualnosc,189,0,0,0,Zamordowani-dla-przykladu.html

 
http://www.gazetabilgoraj.pl/ps-21595-70-rocznica-egzekucji-rodziny-komendanta-ak-konrada-bartoszewskiego-ps-wir/

JAN SOBIEPAN ZAMOYSKI
„Pan na Zamościu nie odznaczał się bystrym dowcipem, jeno go miał tyle co na własną potrzebę. O godności i urzędy nie zabiegał, chociaż same szły ku niemu, a gdy przyjaciele strofowali go, iż mu przyrodzonej ambicji brakuje, odpowiadał: – Nieprawda, że mi jej braknie, jeno mam więcej od tych, którzy się kłaniają. Po co mi dworskie progi wycierać? W Zamościu nie tylko ja Jan Zamoyski ale Sobiepan Zamoyski.  Zwano go też powszechnie Sobiepanem, z którego przezwiska wielce był kontent. Zresztą był to człek zacny i lepszy syn Rzeczypospolitej od wielu innych”.
                            Henryk Sienkiewicz „Potop”
http://www.ruinyizamki.pl/poczet-sobiepanow/sobiepan.htm


KATARZYNA BIELANKIEWICZOWA

„ W upalne majowe noce w cienistych zaułkach Starego Miasta pojawia się smukła, drobna postać w długiej białej pelerynie. Gdy przypadkiem podmuch wiatru zsunie jej kaptur, można dostrzec, że szyję zjawy opasuje, niczym sznur korali, krwawa pręga. Jeśli poczujesz przy tym zapach ziół i kwiatów, jeśli, mimo upału, dreszcz lodowatego chłodu przyprawi cię o gęsią skórkę - możesz być pewien, że spotkałeś nieszczęsną Katarzynę…”
Karolina Zdeb
Praca nagrodzona w konkursie portalu ZamośćOnline "Duch Zamościa"
http://www.zdeb.zamosc.net.pl/katarzyna/

Maria Kazimiera zwana „Marysieńką”

„ Była uważana za kobietę piękną, wpływową, energiczną i mająca niezwykłe poczucie elegancji. W Zamościu nie szczędzono jej upokorzeń. Maria Kazimiera zwana „Marysieńką” była tutaj żoną potężnego magnata Jana „Sobiepana” Zamoyskiego i... kochanką hetmana, przyszłego króla…”

 
http://www.mmzamosc.pl/artykul/maria-kazimiera-marysienka-miala-ciezkie-zycie-w-zamosciu

 

NEPOMUCEN

 
„ Święty Jan Nepomucen jest patronem dobrej spowiedzi, spowiedników i penitentów. Jest także patronem chroniącym przed powodziami i wzburzonymi wodami, a także patronem mostów, przepraw, życia rodzinnego. Według tradycji ludowej jest świętym, który chroni również pola i zasiewy zarówno przed powodzią, jak i suszą. Z tego powodu figury św. Jana Nepomucena spotyka się nie tylko przy mostach i rzekach, ale i w okolicy skrzyżowań dróg, a także na placach publicznych i przy kościołach…”
http://www.mareklejbrandt.com/nepomucen.html
http://www.niedziela.pl/artykul/28203/nd/Sw-Jan-Nepomucen
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Nepomucen

 „ Figury Jana Nepomucena ustawione na mostach, szczegółowy opis tych obiektów i kolejne ich zdjęcia umieszczono na stronach poszczególnych regionów nepomuckich…

http://nepomuki.pl/nepomuk/

„ KRÓTKI KURS ROZPOZNAWANIA NEPOMUKA: Postać Jana wygięta jest najczęściej w klasycznym kontrapoście. Barok dodaje do tego mistyczne rozwianie szat, teatralny gest i strój duchownego okresu kontrreformacji, ze stułą, rokietą, komżą, sutanną i biretem.Spotyka się też - a są to prawdziwe rodzynki - figury przedstawiające Jana Klęczącego oraz Leżącego. Te ostatnie to wizerunki martwego męczennika wyłowionego z Wełtawy; nie są rzeźbami przydrożnymi, lecz noszone lub spławiane były w procesjach ku czci Świętego.Inny rodzaj Nepomuków to ludowe toporne świątki, od których aż wieje archaicznymi, na wpół pogańskimi wierzeniami…”

http://nepomuki.pl/nepomuk/poznaj.htm




                                                      Powieść obyczajowa " Przytul mnie" 2013
 

JAN LEONOWICZ  "BURTA"  (1912 - 1951)
 TADEUSZ GRUSZCZYŃSKI "KAPRAL" ( 1924 - 1984)
  HELENA GRUSZCZYŃSKA (1928 - 2001)
OPERACJA "CEZARY" (1948 - 1952)
"ŻOŁNIERZE WYKLĘCI"

„Przytul mnie”, jest drugą częścią mojej debiutanckiej powieści pt. „Singiel”.

Obie książki, można czytać w dowolnej kolejności, ponieważ w jedną całość, niczym dwie połówki jabłka, spaja je wątek miłości pary głównych bohaterów i narratorów: Anny Jabłońskiej w „ Przytul mnie” i Michała Rawicza w „Singlu”. Obie, tylko pozornie opowiadają tę samą historię, ponieważ życie niejednokrotnie udowadnia, że chociaż patrzymy na wiele spraw w tej samej chwili, często widzimy i czujemy coś zupełnie odmiennego. Co sprawia, że Anna tak bardzo boi się kochać? Jaki obraz przeszłości, nosi w sercu? Anna i Michał, są głównymi, lecz nie jedynymi bohaterami obu książek. Wątek partyzancki dziadka Tadeusza, ma swoje kolejne odsłony. Nad głowami rodziców Anny, zbierają się deszczowe chmury. Bolesna przeszłość z ogromną siłą wkracza w życie bohaterów. Wrogowie pokażą swoją prawdziwą twarz. Przyjaciele – nie zawiodą…

WYDAWNICTWO REPLIKA

http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=463&fr=1#fragment

W FABUŁĘ KSIĄŻKI WPLECIONA ZOSTAŁA HISTORIA ŻOŁNIERZY AK, KTÓRZY W NOWEJ, POWOJENNEJ RZECZYWISTOŚCI, NIE SKŁADAJĄ BRONI. ICH LOS OD POCZĄTKU JEST PRZESĄDZONY... URZĄD BEZPIECZEŃSTWA ROZPOCZYNA TAJNĄ OPERACJĘ " CEZARY".

 

„ OPERACJA „CEZARY”

– utworzenie przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego fikcyjnej struktury tzw. V Komendy lub V Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, kontrolowanej przez funkcjonariuszy MBP – oznaczało to wzięcie pod kontrolę operacyjną resztek WiN. Celem operacji miało być działanie o charakterze prowokacji, czyli nakłanianie do popełniania przestępstw i tworzenie fałszywych dowodów, w celu skierowania postępowania karnego przeciwko osobom działającym w ich mniemaniu w niepodległościowej organizacji…”


„Można wyróżnić trzy fazy trwania operacji: 1. lata 1948-1950 - to głównie "gra" z delegaturą, budowanie wiarygodności organizacji krajowej, przyjmowanie kurierów z Zachodu i rozpoznawanie sytuacji na emigracji. W kraju nawiązywano w tym czasie kontakty przede wszystkim z pojedynczymi osobami... ( …)”

„ 6 lipca 1950 r. Wilhelmina Targowska, była łączniczka AK gotowa kontynuować walkę o niepodległość, spotkała się ze Stefanem Sieńką. Pół roku później jako "Hanka" została łączniczką ścisłego kierownictwa Zrzeszenia WiN. Nie wiedziała, że tzw. V Komenda jest mistyfikacją MBP, a Sieńko zdrajcą, który jako agent "Maciej" odgrywa główną rolę w tej prowokacji …”


Dla zainteresowanych c.d. tutaj : 

http://www.wykop.pl/ramka/1535741/operacja-cezary-czyli-mistrzostwo-prowokacji/


Niezłomni z Zamojszczyzny i okolic

„Wyniki badań są efektem prowadzonych od kilku lat prac identyfikacyjnych na warszawskiej „Łączce”, kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Jest duża szansa na pomnik dla Niezłomnych..."



BOHATEROWIE KSIĄŻKI : ANNA JABŁOŃSKA I DZIADEK TADEUSZ ODWIEDZAJĄ W DNIU WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH LEŚNE MOGIŁY I CMENTARZE. OTO HISTORIA TYCH MIEJSC:

Cmentarz wojenny w Błudku 

 
– położony jest ok. 100m na południowy zachód od drogi Oseredek – Hamernia. Od października 1944r. do marca 1945r. więzieni byli na tym terenie żołnierze AK przez NKWD i UB. Obóz był ściśle chroniony. Więźniowie ciężko pracowali w niedalekich kamieniołomach k/Nowin. Obóz został zlikwidowany 26 marca 1945r. przez oddziały AK Rejonu V Susiec i Rejonu V Józefów Inspektoratu Zamość.
Dla zainteresowanych c.d. tutaj : 
http://www.roztocze-agroturystyka.pl/obiekty-zabytkowe/cmentarz-wojenny-w-budku.html

Rozbicie obozu w Błudku

– relacja mjr. Bronisława Malca ps. "Żegota" dziś prezesa ŚZŻA Koła Rejonowego w Suścu, uczestnika likwidacji obozu w Błudku:

Dla zainteresowanych c.d. tutaj : 


„ W lesie, wśród drzew Roztocza, przy trasie Susiec-Józefów znajdują się symboliczne pozostałości obozu, gdzie od października 1944r. do marca 1945r. więzieni byli żołnierze AK przez NKWD i UB…”

Dla zainteresowanych c.d. tutaj : 



OSUCHY
„ W lesie w Osuchach, przy głównej drodze z Józefowa do Łukowej, znajduje się cmentarz około 300 partyzantów Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej, poległych w dniach 25-26 czerwca 1944 roku. Była to największa bitwa partyzancka stoczona na terenie Lubelszczyzny podczas II wojny światowej, zwana Bitwą pod Osuchami (także Bitwą nad Tanwią lub Bitwą nad Sopotem). W środkowej części cmentarza znajduje się pomnik ku czci poległych partyzantów…”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Osuchy

R u d o l f   T a d e u s z   C z e r n i a k
Pod Osuchami        
Pod Osuchami w objęciach sosen
gubi się wolno w dalekim czasie
cmentarz cierpienia, walki i chwały
gdzie wśród znajomych nieznany śpi
Krzyże rzędami wyrosłe z ziemi
niosą z uroczysk leśnych wspomnienia
cichych oddechów w czerwieni bagien
ostatnich spojrzeń przez ciepło krwi

Zbudzeni nocy letniej krzykiem
dziewczyna sanitariuszka
i przybysz z miejscowym chłopcem
szli jak żniwiarze w ciemność burzy
ratować życia kłos łamany
By dni się wypełniły
nim ziarno znajdzie wilgoć gleby
oddać mu ciepło piersi własnej
i być raz kosą, a raz łanem

Nie słychać już gałęzi trzasku
nie widać cieni w dróg rozstajach
wystrzałów echa wsiąkły w lesie
Tylko paprocie – powiernice
co rozkwitały na czerwono
słuchając szeptu słów urwanych
w czerwcową noc każdego roku
ciepłem swych kwiatów jeszcze płoną

Kiedy przystaję w tym miejscu świętym
słowem modlitwy szukam ich twarzy
i wołam w ciszy co teraz trwa
Śpijcie w swej chwale rycerze bólu
potu Roztocza i matek czci
dla Was zapalam świece pamięci
z kwiatów paproci i tamtych dni

( Wiersz pochodzi z książki  „Kamyki i ostańce”)
Autor wiersza pochodzi z Długiego Kątu; ukończył józefowskie Liceum , był długoletnim pracownikiem Muzeum w Oświęcimiu, pisarzem, poetą i regionalistą Ziemi Józefowskiej.

 
http://rzeczpospolitajozefowska.wordpress.com/

Hieronim Miąc ps. „Korsarz” spoczywa zapomniany w mogile na parafialnym cmentarzu w Józefowie i tylko już nieliczni, dawni podwładni , 5 sierpnia zapalają świeczkę. Czas robi swoje i dzisiaj, spośród mieszkańców Józefowa, także niewielu wie, że porucznik Hieronim Miąc ps. „Korsarz”, przed wojną naczelnik józefowskiego urzędu pocztowego, tuż po zakończeniu kampanii wrześniowej  wraz z nauczycielem, podchor.. Janem Trochimiukiem ps. „Wilk”, sekretarzem gminy Ignacym Platą ps.”Baryka” oraz Konradem Bartoszewskim, już w jesieni 1939r. przystąpili do organizacji Ruchu Oporu poprzez gromadzenie z pobojowisk wrześniowych broni i amunicji oraz utworzyli Polski Związek Powstańczy na czele którego stanął Jan Trochimiuk. Po utworzeniu w 1941r.Związku Walki Zbrojnej i zgonie chorego na płuca Trochimiuka dowódcą mianowany został Konrad Bartoszewski  zaś jego zastępcą Hieronim Miąc…”

 
http://rzeczpospolitajozefowska.wordpress.com/zapomniany-dowodca-hieronim-miac-ps-korsarz/



 Powieść obyczajowa " Singiel" 2010

JAN LEONOWICZ  "BURTA"  (1912 - 1951)

 TADEUSZ GRUSZCZYŃSKI "KAPRAL" ( 1924 - 1984)

HELENA GRUSZCZYŃSKA (1928 - 2001)
 
"Singiel" to powieść, którą napisałam z tęsknoty za dzieciństwem, wczesną młodością, prawdziwą przyjaźnią, którą znam tylko z książek a nade wszystko za dziadkami, którzy odeszli zbyt szybko. Powodów było wiele. Tkwiły we mnie od dawna i musiało upłynąć wiele wody w Tanwi, żeby przełożyły się na książkę. Najpierw były wiersze. Poezja od zawsze odgrywała w moim życiu ogromną rolę i tak już zostało, chociaż "Singiel" mocno trzyma się życia i nie buja w obłokach. Tytuł możemy rozumieć dwuznacznie: Singiel - to nie tylko ktoś, kto nie ma drugiej połowy, samotnik z wyboru. To także, a może przede wszystkim człowiek samotny w życiu, w swoim otoczeniu, w społeczeństwie. Dlaczego? Bo jego ideały i bezkompromisowość w XXI wieku nie są mile widziane. Bohater mojej książki, Michał Rawicz, niepoprawny romantyk i mężczyzna głęboko wrażliwy, szuka we współczesnym świecie miejsca dla siebie i swoich niemodnych poglądów. Nie dziwi zatem, że w czasach relatywizmu moralnego i upadku wartości, postrzegany jest przez większość ludzi jako dziwak i życiowy nieudacznik. Osoby z pokolenia plus minus trzydziestolatków, pokolenia z którym się w tej książce utożsamiam, być może potwierdzą moje pole postrzegania świata przez pryzmat tzw. "wspólnej pamięci". Nie jest to jednak książka, która koncentruje się na przeżyciach i wspomnieniach określonej grupy wiekowej. Sięgnąć po nią mogą zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy. W świecie energicznych mamusiek po pięćdziesiątce odnajdzie się na pewno niejedna pani a pokolenie naszych dziadków powróci do wojennych lat bohaterskiej walki z okupantem. Historia bowiem odgrywa w "Singlu" znaczącą rolę. Dziadek walczył o ideały z bronią w ręku, wnuk walczy o przetrwanie w wyścigu szczurów. Dla obu liczy się nade wszystko honor, sprawiedliwość, wolność, prawo do życia zgodnie z wartościami, bez ulegania naciskom. Na ich drodze niezmiennie od lat stoją ci, którzy za parawanem władzy i pędu za pieniądzem, depczą wartości innych. Przeciwnik jest zatem silny, może zbyt silny, by udało się go pokonać….


Jak ożywić umarłego i uczucia, czyli debiut literacki dziewczyny spod Suśca


SINGIEL NA POCZĄTEK


 Zaczęło się od miłości do historii. Bardzo chciałam głośno powiedzieć, że to nie zestaw dat do zapamiętania, a prawdziwe, fascynujące ludzkie życie – opowiada. Dlatego w jej debiutanckiej powieści „Singiel” kanwą życia Michała – tytułowego singla, jej rówieśnika – jest historia. – W czasie wojny na terenie Puszczy Solskiej działał znany AK-owiec, członek WiN, który najpierw walczył z okupantem niemieckim, potem z komunistami – Jan Leonowicz ps. Burta. Był sąsiadem moich dziadków i dowódcą dziadka. Zginął w 1951 r., na kładce koło szkoły w Nowinach – opowiada. Kilka czy kilkanaście lat potem w okolicy Suśca pojawił się jakiś tajemniczy, elegancki mężczyzna. Nikt nie wiedział, kim jest, tymczasem on rozpoznawał ludzi, miejsca. Poszła plotka, że to „Burta”. – W mojej książce dałam „Burcie” drugie życie – zdradza rąbek tajemnicy…


Małgorzata Mazur

Tygodnik Zamojski, Nr11/2011



Tak wspominała ten czas moja babcia Helena Gruszczyńska ( rodowe Schienbein):  

17 czerwca 1945 roku wyszłam za mąż. Miałam wtedy 16 lat. UB prześladowało wtedy twojego dziadka, wyławiało partyzantów, polowano zwłaszcza na tych, którzy współpracowali z nieuchwytnym "Burtą". Dziadek i "Burta" byli kolegami, łączyła ich wspólna wojaczka w lesie i wypady na Ukrainę, gdzie walczyli z oddziałami UPA. Jan Leonowicz ps. "Burta" był naszym sąsiadem, gdy mieszkaliśmy jeszcze na Koszelach(obecnie Rybnica). Jeszcze długo po tym, jak "Burta" ukrywał się w lesie, mieszkała tu jego żona i ukochana córeczka Basia. Dziadka UB aresztowało kilkakrotnie za związki z Burtą "Przesłuchiwali go, bili, ale nic z niego nie wyciągnęli, był czas, że zakrwawione kalesony odbierałam z więzienia...bili go gumowymi pałkami po piętach, po nerkach, po krzyżu, gdzie popadło...Takie to były czasy, ciągłe obławy, ucieczki, więzienia. Nie zawsze ubecy byli górą...Kiedyś doniosła na dziadka mieszkająca w okolicy Ukrainka, "wtyczka"UB. Wiedziała, że "Burta" odwiedza żonę ,wiedziała że obaj z dziadkiem w domu czasami bywają ,bo za rodziną tęsknili. Jednej nocy tomaszowski UB zrobił zasadzkę, obstawili ludźmi dom, ale głupio trochę, bo tylko przód zastawili...Było źle, "Burta "w lesie, tylko dziadek wtedy w domu nocował ,a tu trzeba szybko działać, uciekać...Młoda wtedy byłam, ale i sprytna i nie bałam się! Szybko dziadkowi rzeczy spakowałam, z tyłu domu było zabite deskami okno, tam nie obstawili, deski oderwaliśmy i dziadek w samych kalesonach przez okno wyskoczył i pobiegł w kierunku zabudowań gospodarczych. Mieliśmy tam stajnię i stodołę stojącą na skraju lasu. Patrzę, dziadek przez płot skoczył a oni za nim serię z karabinu puścili, ale poszła po rogu stodoły, dziadek zdążył uskoczyć, siadł na konia, którego w lesie zostawił i uciekł do lasu! Ubecy wtedy do mnie przyszli rewizję robić, ja dziecko w beciku na rękach trzymam...a jeden mówi: "A Pani co? Za takiego bandytę za mąż wyszła?! Pojechali, rewizji już nie robili. Z końcem września 1946 roku wyjechaliśmy po kryjomu, dziadek w nocy ukrył się w wagonie towarowego pociągu, siedział całą drogę w drewnianej skrzyni, którą zarzuciliśmy sianem i słomą. W skrzyni miał kołdrę, wyścielone i tak pojechaliśmy do Bydgoszczy. Dobrze nam się tam powodziło, ale w 1947 roku moja teściowa, a matka dziadka napisała do niego list: "Synu wracaj do domu, ujawniają się..."i dziadek posłuchał, wróciliśmy na Rybnicę. Ujawnił się w listopadzie 1947. Nie był to jednak koniec problemów, tylko ich dalszy ciąg...UB zaczął wzywać go za "Burtę", który się nie ujawnił. Wkrótce poszedł siedzieć, trzymali go i przesłuchiwali najpierw w tzw. tomaszowskiej "cybulówce", więziennej piwnicy. Jak dziadka nie było, w nocy do okna zapukał "Burta", chciał wejść, wypić kubek mleka, zjeść, a ja go proszę: Janek, nie przychodź, Tadzika w więzieniu trzymają za ciebie, jestem sama, ja cię nie wpuszczę...”Burta” posłuchał i odszedł. Widziałam go wtedy ostatni raz. Nad ranem poszedł do Nowin, tam zasadzkę zrobili na rzece, jak wszedł na kładkę puścili na niego serię, zabili go, podziurawili jak sito... bandyci! Potem rzucili go na samochód, zawieźli do Tomaszowa i tam wyrzucili ciało na śmietnik...Dziadka wywlekli z piwnicy i tam go zaprowadzili, żeby zobaczył ...Z więzienia w Tomaszowie wywieźli dziadka na 9 miesięcy do Lublina, do więzienia "na Zamku". Czekaliśmy na niego w domu, chrzciny naszego drugiego syna Andrzeja musieliśmy przełożyć do jego powrotu. Andrzej był duży, na rękach już siedział jak go chrzciliśmy i ksiądz Tomza, kapelan partyzantów jak chrztu udzielał, dał Andrzejowi krzyż do całowania i mówi: "Andrzejku całuj, tylko nie zjedz!"

W "SINGLU" I "PRZYTUL MNIE" OPOWIEDZIANA ZOSTAŁA PRAWDZIWA HISTORIA MOJEGO DZIADKA TADEUSZA, KTÓRY PRZETRZYMYWANY W TOMASZOWSKIEJ SMOCZEJ JAMIE, BYŁ ŚWIADKIEM PRZYWIEZIENIA CIAŁA JANA LEONOWICZA "BURTY", SĄSIADA I DOWÓDCY, POD URZĄD BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO W TOMASZOWIE LUBELSKIM, GDZIE CIAŁO PORZUCONO NA ŚMIETNIKU... 

Jan Leonowicz „ Burta” ( 15 stycznia 1912 –  3 lutego 1951)

W MOICH KSIĄŻKACH : Piotr Lenartowicz ps. „Butny”

Dla zainteresowanych postacią i działalnością „Burty”:

  1. Henryk Pająk, „Burta kontra UB, Lublin 1996
  2. „Ocalić od zapomnienia  - kalejdoskop wspomnień”
  3.  http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Leonowicz
  4. http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/08/Por-Jan-Leonowicz-8222Burta8221-1912-8211-1951-1.html
  5. http://www.prawy.pl/historia/37-rocznica/2460-por-jan-leonowicz-burta-ubecy-wystawili-jego-zwloki-na-widok-publiczny


         Mój dziadek partyzant: Tadeusz Gruszczyński „ Kapral”
                                                       

Działalność w ZWZ-AK:

Tadeusz Gruszczyński ps. "Kapral", jako żołnierz AK walczył w oddziale Mariana Wardy ps. "Polakowski" W literaturze na temat walk partyzanckich w Puszczy Solskiej i w rejonie Suśca, nazwisko dziadka wymieniane jest także przy oddziale Władysława Bartosińskiego "Kata". W książce autorstwa Jerzego Markiewicza pt. "Partyzancki Kraj" znajduje się informacja na temat udziału Tadeusza Gruszczyńskiego i jego dwóch braci Jana i Stanisława w jednej z licznych potyczek z Niemcami. Nazwisko dziadka wymienione jest w składzie "drużyny AK z miejscowej placówki w Suścu, którą dowodził plut. Władysław Bartosiński "Kat".

Działalność w WiN:
 
Na kartach książki autorstwa Henryka Pająka pt."Burta kontra UB", nazwisko dziadka przewija się pięciokrotnie, pozwolę sobie na zacytowanie fragmentów dotyczących go osobiście:

-(...)Skrobanowi wiadomo tylko, że w Rybnicy, u Gruszczyńskiego Tadeusza, "Burta" miał się spotkać z jakimś przedstawicielem warszawskiej konspiracji."(1)

-(...)Z kol. Zielone przeszliśmy do Puszczy Solskiej, gdzie przebywaliśmy ok. dwa tygodnie. Żywność dostarczał nam "Burta", który kupował ją bądź na stacji kolejowej Susiec, bądź też przynosił od Gruszczyńskiego Tadeusza ze wsi Rybnica "(2)

-"(...)Po upływie jednego dnia czasu Leonowicz ps. "Burta" pozostawił nas obydwu z Samcem, udał się do zakwaterowania dowódcy obwodu naszej organizacji do "Wrzosa" przyprowadzając ze sobą dwóch członków organizacji gdzieś od Bełżca .Jeden nazywał się Babiak Stanisław, a drugiego nie znam, spotkaliśmy się w Puszczy w lesie za pośrednictwem znanego nam Gruszczyńskiego Tadeusza zamieszkałego w Rybnicy gm. Majdan Sopocki."(3)

-(...)Plonem tego maratonu śledczego była plejada nazwisk ludzi, których sukcesywnie zatrzymywano do odrębnego śledztwa. Listę tych osób zredagował w dniu 15 lipca 1954 r. wyjątkowo brutalny i wydajny "przesłuchiwacz", por.Adolf Kotowski "(...) wśród wymienionych nazwisk pojawia się także nazwisko" Gruszczyński".(4)

-Tadeusz Gruszczyński z Rybnicy :ZWZ, AK, WiN -do 1952, kilkakrotnie aresztowany przez UB za "Burtę"(5)
Henryk Pająk,Burta kontra UB,Lublin 1996
1.tamże str.297
2.tamże str 101
3.tamże str 95
4.tamże str 64
5.tamże str 218

„SMOCZA JAMA”

 
„ Tłumy ludzi przyszły w niedzielę, 14 listopada 2010 roku, na ul. Lwowską 64 na otwarcie Izby Pamięci Terroru Komunistycznego. W miejscu kaźni, nazywanym od kilkudziesięciu lat Smoczą Jamą…” artykuł, Tygodnik Zamojski  Nr. 17 listopada 2010
http://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/19217/smocza-jama.html

„ Siedziba Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie Lubelskim mieściła się w trzech budynkach:
1. Dom dra Cybulskiego tzw. Cybulówka - obecnie siedziba Sanepidu,
2. Budynek byłego Sądu Rejonowego - obecnie BGŻ - własność Pana N i to w tym budynku doszło do zatynkowania napisów w piwnicach gdzie byli przetrzymywani m.in. zołnierze AK. Dlaczego - pytanie do właściciela.
3. Budynek obok BGŻ - obecnie siedziba Vobis i Wydziału Oświaty UM.
Szerzej mozna poczytac w ksiązce "Smocza Jama" M.A. Staweckiego…” 


http://tomaszow.info/forum/viewtopic.php?f=25&t=27681

„ IPN spróbuje ustalić okoliczności śmierci i tożsamość osób, których szczątki odkopano obok dawnej siedziby UB w Tomaszowie Lubelskim (Lubelskie). Prokuratorzy z IPN przypuszczają, że mogą to być ofiary zbrodni komunistycznych…”

http://www.wprost.pl/ar/341892/Tomaszow-Lubelski-kogo-pochowano-w-dawnej-siedziwie-UB/

 
REKONSTRUKCJA HISTORYCZNA
rozbicia więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie Lubelskim i uwolnienia żołnierzy AK przez oddział kompanii "Narol" pod dowództwem Karola Kosteckiego PS. "Kostek"

 
 http://www.fotofilmpro.pl/
http://www.youtube.com/watch?v=D7M5zPFa8z4

Waldemar W. Bednarski, „ Z dziejów okupacji Ziemi Tomaszowskiej przez Armię Czerwoną oraz terroru UB - NKWD” 

http://www.rasil.home.pl/rrh_5_2007/10_waldemar_bednarski.pdf



 

Opowiadanie "Ludgarda" w zbiorze " Poznań Fantastyczny" 2013
LUDGARDA MEKLEMBURSKA (1260/1261 - 1283)
PRZEMYSŁAW II  ( 1257 - 1296 )
POZNAŃ - GRUDZIEŃ 1283 r.



Opowiadanie "Imperium kłamstwa" w zbiorze "Teorie spisków" 2013

  WŁADYSŁAW SIKORSKI  (1881 - 1943)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz