Zamojszczyzna to moje rodzinne strony, kraj lat dziecinnych
do którego wciąż powracam. Lubię odwiedzać znajome miejsca i spacerować po tych
samych leśnych ścieżkach. Mijają lata, a moje rodzinne strony wciąż mnie
zachwycają i zaskakują. Dawno zapomniane historie, jakby czekały na to, by
wydobyć je z przeszłości, odświeżyć i opowiedzieć od początku. Staram się to
robić, zapisuję słowo po słowie, ożywiam czasy i ludzi, to, co minione i
odległe i zabieram czytelników na wędrówkę. W swoich książkach przywołuję
ludzi, którzy kiedyś tu żyli, kochali, śmiali się i płakali, dokonywali
wyborów, tracili nadzieję i odzyskiwali wiarę, popełniali błędy i szukali
właściwych dróg. Centrum tego świata jest niezmiennie Roztocze i Puszcza
Solska, przecinające ją rzeki i strumienie, szumiące wodospady, strome urwiska,
piaszczyste ścieżki, tajemnicze uroczyska, bagna i porosłe mchem kamienie.
Wszystko przesiąknięte historią jak ziemia deszczem. Jak można się tym nie
zachwycać?
Wszyscy jesteśmy cząstką historii, u jej źródeł leży
legenda, a z niej wywodzi się baśń. Wydarzenia najodleglejsze w czasie,
prapoczątki opisywanych wydarzeń są mitem, fantastyczną opowieścią w której z
pewnością tkwi ziarenko prawdy, jednak im dalej wchodzę w mgłę przeszłości,
zdana jestem wyłącznie na intuicję, przeczucie, wyobraźnię. Potem to wszystko
przelewam na papier i łącze z tym co zostało dokładnie udokumentowane. Staram
się jak najdokładniej odtwarzać historię miejsc i ludzi, którzy wtedy żyli :
Miszka Tatar we „Wrzosowiskach”, Konrad Bartoszewski ps. „Wir” jako „Wichura” w
„Dzikim rozmarynie” czy Jan Leonowicz ps. „Burta” jako „Butny” w „Przytul mnie”
i „Zatrzymaj mnie”. Niezwykli ludzie minionych czasów o których powinniśmy
pamiętać. Główni bohaterowie: Julia, Natalia, Jakub, Tobiasz i Emilia, są
postaciami fikcyjnymi i opowiadają, każdy ze swojej perspektywy, jedną, wspólną
historię. W książkach przenikają się nawzajem różne watki: historyczny -
obejmujący wojny, powstania i bitwy, nadprzyrodzony - oparty na przeczuciach,
snach i przepowiedniach, turystyczny - którego zadaniem jest pokazać pomniki
pamięci i przyrody, śródleśne osady, urokliwe zakątki Roztocza i współczesny,
obyczajowy – informujący o tym co dzieje się tu i teraz. Wszystkie te elementy
tworzą całość, która jednocześnie jest zapowiedzią kolejnych odsłon w dalszych
częściach sagi.
Wiedźma – Ta, Która Wie…, to kobieta, która posiada życiową
mądrość i doświadczenie, a zatem kobieta dojrzała, a nawet sędziwa. Kobieta,
która widzi i czuje głębiej i mocniej, która wiele w życiu przeszła i którą
niewiele może zaskoczyć. Od niej możemy tę wiedzę czerpać, lecz nauka nie jest
ani łatwa ani przyjemna, a nawet niebezpieczna. W każdym z nas dobro i zło
toczy nieustanną walkę, czasem wygrywa w nas sprawiedliwość, innym razem
pragniemy zemsty. Podobnie bywa z wiedźmami, jedne bywają dobre a drugie złe.
Wszystko zależy od tego, które z nich spotkamy na swojej drodze.
W wątkach historycznych czy legendarnych pojawiają się
sytuacje w których uczestniczyli lub mogli uczestniczyć moi przodkowie. W moim
drzewie genealogicznym jest wielu partyzantów, legionistów, powstańców, ludzi,
którzy otarli się o ojczystą historię a czasem mówi o nich legenda. Także wiele
imion i nazwisk moich „ulubionych” przodków i krewnych nadałam bohaterom moich
książek. Pamięć o przeszłości jest tym, czym żyję na co dzień, ponieważ ma ona
tę cudowną właściwość, że ci, którzy odeszli są znowu blisko mnie. Pamiętając o
nich sprawiam, że stają się nieśmiertelni. I nie trzeba wcale być wiedźmą, bo
taką moc posiada każdy z nas, nie każdy jednak chce ją w sobie poczuć i
obudzić.
Tytuły są bardzo ważne, może nawet najważniejsze w całym
procesie pisania. Kiedy już wiem, o czym chciałabym napisać szukam
odpowiedniego słowa, nazwy, która będzie streszczeniem całości. Tak narodziły
się „Wrzosowiska” - wieś na Roztoczu położona nad rzeką Sopot w pobliżu
Czartowego Pola, ale także leśne polany obficie porośnięte wrzosami.
Wrzosowiska to miejsce – symbol, miejsce, które posiada każdy z nas, miejsce
ważne, bezpieczne, gdzie znajdujemy swój azyl i gdzie tkwią nasze korzenie.
„Dziki rozmaryn” to kontynuacja „Wrzosowisk” a skoro jest to saga o wiedźmach,
zielarkach, babkach, kobietach posiadających wiedzę - podążamy za nimi w
najodleglejsze zakątki Puszczy Solskiej, na bagna, łąki, torfowiska, gdzie
rosną rośliny o tylko im znanych właściwościach. Jedną z nich jest tytułowy
dziki rozmaryn, kwiat o białych płatkach, który kwitnie w maju i czerwcu także
na podmokłych terenach Puszczy Solskiej i nosi w sobie wiele tajemnic… Jakich?
Odpowiedź znajduje się w książce.
„Dziki rozmaryn” jest drugą częścią pięciotomowej sagi o
wiedźmach z wrzosowisk, która rozgrywa się na Roztoczu. Tom trzeci będzie nosił
tytuł „Uroczysko”. Dwa ostatnie niech na razie pozostaną tajemnicą. Fabuła?
Sama jestem ciekawa dokąd poprowadzą mnie moi bohaterowie. Z pewnością na
wrzosowiska, ale co się tam będzie działo, wiedzą tylko oni. Dowiem się o tym,
gdy usiądę do pisania.
Z pozdrowieniami dla Czytelników
Monika Rebizant – Siwiło
Monika Rebizant-Siwiło „Dziki rozmaryn” Replika
Opublikowany 15 marca 2016 Autor
Aneta Kwaśniewska
Dziki_rozmaryn_Monika_Rebizant_Siwilo_Wydawnictwo_REPLIKA_2015_72dp
Recenzja premierowa/Rekomendacja okładkowa/Patronat medialny
Magnetyzm natury.
Jeśli chcesz poczuć zapach świeżych ziół wymieszany z wonią
partyzanckich potyczek w Puszczy Solskiej, usłyszeć szmer strumyków i wojennej
kanonady, poznać zagadkową klątwę, która rzuca cień na kolejne pokolenia i
odkrywać mnożące się tajemnice to polecam właśnie tę książkę.
Druga część sagi o wiedźmach z Roztocza urzeka klimatem,
zagadkowością bohaterów i wielowątkowością. Nie ma większego znaczenia czy to
pierwsze, czy kolejne kroki z prozą Moniki Rebizant-Siwiło po tajemniczych
zakątkach, gdzie diabły i wiedźmy zostawiły swój ślad, a historia wyryła krwawą
rysę na tych miejscach.
„Dziki rozmaryn” zgrabnie łączy lekkość baśni i ludycznych
zwyczajów z okrucieństwem wojny. Tu każdy z bohaterów ma swoją tajemnicę, każdy
próbuje rozwiązać jakąś zagadkę. Czy każdemu z nich się uda?
Ludzkie losy krzyżują się w najmniej spodziewanym momencie,
a próba oszukania przeznaczenia na nic się zda, bo życie bywa nieźle
pogmatwane, zwłaszcza, gdy na kolejne pokolenia pada cień klątwy rzuconej
niegdyś przez jedną kobietę. Wiele zagadek zostaje wyjaśnionych, ale pojawiają
się kolejne co sprawia, że książka przyciąga jak magnes. Czy Tobiasz odnajdzie
spokój w swych kontaktach z zaświatami? Jaką rolę w procesie odwrócenia losu
spełnia Natalia? Czy Jakub wewnętrznie pogodzi się ze świadomością, ze jego
matką jest inna kobieta, niż ta, która go wychowała? Karty tej powieści kipią
zagadkowością, strachem przed nieznanym i próbami oszukania przeznaczenia, bo
każdy wewnętrznie pragnie szczęścia, nawet jeśli jest naznaczony klątwą.
Natura. O niej warto wspomnieć pisząc o prozie Moniki
Rebizant-Siwiło. To natura wyznacza rytm, uspokaja i energetyzuje, przyciąga i
uzależnia. Osobiście znam miejsca opisywane przez autorkę i mogę stwierdzić, że
oddała klimat po mistrzowsku. Ruiny papierni, szemrzący nurt rzeki Sopot,
wzgórze Miszki Tatara, Czartowe Pole, Hamernia to miejsca niezwykłe, naznaczone
tajemnicą, klimatyczne i magiczne. Czuć to w książce, podobnie jak czuć to w
naturze tych miejsc. Sugestywność opisów zaprasza do odwiedzenia i poczucia na
własnej skórze, we własnych płucach, wszelkimi zmysłami tę niezwykłość
Roztocza, nieodkrytych i nieodgadnionych zakątków natury. Czy to magia? A może
magnetyzm natury? Gorąco polecam.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304
ISBN: 978-83-7674-501-5
Premiera: 15 marca 2016
Z dumą patronuję tej powieści, na okładce znalazła się też
moja rekomendacja :) Wydawnictwu Replika dziękuję serdecznie za taką możliwość!
Anna Smyk - Batorska,"Roztoczańska saga Moniki
Rebizant-Siwiło", Zamojski Kwartalnik Kulturalny.
Ważne miejsce w kształtowaniu świadomości społecznej zajmują
historia i wspólne doświadczenia dziejowe, ale nie mniejszą rolę odgrywają
legendy, baśnie i mity przekazywane z pokolenia na pokolenie. W książkach
„Wrzosowiska" i "Dziki rozmaryn" Moniki Rebizant-Siwiło
przeplatają się ze sobą dwa plany: historyczny i magiczny, oraz dwie
płaszczyzny czasowe: współczesna i historyczna, przy czym plan historyczny jest
realistyczny, a czasy współczesne pełne są magii. Historyczni bohaterowie, np.
partyzanci, których dokonania są wciąż pamiętane na Roztoczu, umieszczeni są w
powieściach obok postaci fikcyjnych, np. członków rodziny, na której ciąży
klątwa, skazująca na śmierć przy porodzie kobiety, a wszystkie one mają na imię
Natalia. Losy głównych bohaterów, czyli Julii, Natalii, Emilii, księdza
Tobiasza czy kleryka Jakuba zdeterminowane są przez klątwę, jaką na ich
przodków rzuciła oszalała z miłości i zazdrości kobieta. Krętymi drogami akcja
powieści zmierza do chwili, kiedy nastąpi odczynienie uroków, zdjęcie klątwy,
ale muszą być spełnione pewne warunki, a sytuacja z każdą czytaną stroną gmatwa
się coraz bardziej. Losy wiedźm z Roztocza, choć miejscami niepotrzebnie
oglądane z perspektywy wielu narratorów, potrafią utrzymać jednak naszą uwagę i
zaciekawić. Głowna bohaterka „Wrzosowisk", Julia, jest z zawodu
przewodnikiem po Zamościu i Roztoczu. Dzięki temu w bardzo przystępny i
ciekawy sposób czytelnik otrzymuje sporą dawkę wiedzy historycznej dotyczącej
naszego regionu. Poznajemy np. historię Katarzyny, oskarżonej o czary i ściętej
na zamojskim rynku przez Jana Sobiepana Zamoyskiego, przebieg działań wojennych
z czasów powstań narodowych i II wojny światowej. Przybliżona nam zostaje
postać radzieckiego partyzanta Miszki Tatara i polskiego partyzanta
„Wira", w powieści noszącego pseudonim „Wichura". Wymyślona fabuła
prowadzi nas przez magiczne Roztocze, w którego historię wprowadza baśń o
Tanewie, pełne pamiątek po II wojnie światowej, kapliczek, ruin, cmentarzy,
pomników przyrody. I w tym tkwi największa wartość tych powieści. Książki te
powinny byś sprzedawane w każdym punkcie informacji turystycznej na Roztoczu.
Wciągająca fabuła jest przyczynkiem do poznania tak magicznej krainy, jaką
jest Roztocze, gdzie szypocze Sopot tuż obok Czartowego Pola, a wśród drzew
ukryte są tajemnicze ruiny papierni. Z książkami w ręku można śmiało odwiedzać
opisane tam miejsca, na które spojrzy się, zaręczam Państwu, z zupełnie innej
perspektywy. Kiedy na rynku wydawniczym ukazała się parę lat temu książka
Stefana Dardy „Słoneczna dolina", Roztocze zyskało jeszcze jeden wymiar -
horroru. Po przeczytaniu tamtej książki nigdy już do Guciowa nie pojechałam. Po
przeczytaniu książek M. Rebizant-Siwiło natychmiast wyjęłam mapę, planując
wędrówkę śladami bohaterów. Zaczęłam od ulicy Sadowej, nieopodal której
mieszkam.
Magiczny zapach rozmarynu
„Dziki rozmaryn” Monika
Rebizant-Siwiło, tak jak wcześniej we „Wrzosowisku”, zabiera nas w podróż do
tajemniczego Roztocza. Dziki rozmaryn roztacza swoją woń niczym magiczne
zaklęcia rzucane przez wiedźmy z Czartowego Pola. W powietrzu czuć niewyjawione
sekrety, słychać szmer strumyków…
Autora napisała wielopokoleniową sagę, w której losy
bohaterów nieustannie się łączą i krzyżują i to w najmniej spodziewanych
momentach. Bohaterowie chcę przechytrzyć los, który co rusz chce wywieźć ich w
pole. Kobiety chcą złamać klątwę, która niszczy ich rodzinę. W drugiej części
ponownie spotykamy bohaterów znanych nam dobrze z „Wrzosowiska”.
Emilia nadal żyje w kłamstwie, a do tłumienia lęku służy jej
różaniec. Modlitwa jest jej terapią. Stara się zagłuszyć wyrzuty sumienia. Chce
,,zabić’’ prawdę, która w niej pulsuje, niczym krew w delikatnych żyłach.
Kobieta nie podejrzewa nawet, że krzywda, która spowodowała narodziny Jakuba,
może przeobrazić się w zbawienie dla niej samej.
Julia została skrzywdzona na Czartowym Polu. Postanawia
opuścić Roztocze na zawsze, jednakże prawda do niej wraca. Matka próbuje
odnaleźć się w nowej sytuacji. Odzyskuje syna,Jakuba, którego myślała, że
straciła na zawsze. Teraz na nowo próbuje zbudować swoje relacje z dzieckiem,
którego tak naprawdę nie zna.
Jakuba przyciągnęły do Roztocza niewyjaśnione sny, w których
widział ciemnooką kobietę. Przez dziewiętnaście lat słyszał, że jest diabelskim
dziedzicem i nic dobrego z niego nie wyrośnie. Jego narodziny przyniosły więcej
łez, żalu i krzywd niżli można to sobie wyobrazić. W tej części chłopak
przeszedł diametralną zmianę. Niczym narodzony na nowo pielęgnuje każdą chwilę
spędzoną wspólnie z mamą. Oboje uczą się żyć od początku. Są przepełnieni
szczęściem i miłością.
Ksiądz Tobiasz już od pierwszej części być przedstawiony
jako sprawiedliwy i dobroduszny człowiek. Zawsze chętnie służył dobrą radą i
pomocą każdemu, kto jej potrzebował. Jest prawdziwą opoką w trudnych chwilach.
On jeden, ze wszystkich bohaterów, nie załamuje rąk nad losem i
przeciwnościami. Jego podopiecznym staje się Jakub, który kroczy ścieżką
kapłaństwa i w przyszłości sam ma przyjąć święcenia. Obecnie ksiądz sam
potrzebuje wsparcia, albowiem zmaga się z nocnymi koszmarami. We śnie
nawiedzają go watahy wilków. Duchowny jest przekonany, że mają one jakieś
głębsze znaczenie i za wszelką cenę próbuje do niego dotrzeć.
Mała Natalia znacznie wydoroślała. Z mało dojrzałej i
rozkapryszonej dziewczynki, zajmującej się tylko swoimi zabawkami, poprzez
okres buntu, staje się kobietą, coraz bardziej świadomą tego, co się wokół niej
dzieje. Dziewczyna pragnie ściągnąć klątwę ze swojej rodziny, jednakże nie jest
w stanie tego zrobić. Pod wpływem męskiego uroku, oddaje się mężczyźnie,
którego nawet nie kocha! Przytłoczona wyrzutami sumienia, wstydem z trudem
potrafi stawić czoło kolejnym dniom. W przypływie bólu zaczyna myśleć o zażyciu
trucizny i śmierci.
Życie bohaterów jest bardzo silnie związane z naturą, która
jest z nimi nierozerwalnie połączona. To ona nadaje sens ich bytom, wyznacza im
rytm, koi smutki, leczy ból i przyciąga ich swoją tajemniczością i
zagadkowością. Miejsca akcji powieści są przepełnione magią, która drogi
Czytelniku z pewnością poczujesz wraz z pierwszą stroną owej książki. Magią,
która tylko czeka na to, by porwać Cię do swego świata.
Marta Wiśniewska
Monika Rebizant-Siwiło, Dziki
rozmaryn,Replika,2016r.,302str.
Piszę od kiedy pamiętam...
Tak mówi sama o sobie. Z książkami związana jest
praktycznie od dziecka. Na swoim koncie ma już dwie powieści:
"Singiel" i "Przytul mnie", a już niebawem, bo 5
marca premiera jej najnowszej powieści "Wrzosowiska". Monika
Rebizant-Siwiło, bo o niej mowa, była gościem ostatniej Zamojskiej
Biesiady Literackiej.
-Od kiedy nauczyłam się czytać, a stało się to bardzo wcześnie za
sprawą moich rodziców, książki stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy
zawsze są przy mnie, nie obrażają się, gdy na chwilę o nich zapomnę
i niezmiennie przenoszą mnie w świat, w którym odpoczywam. -
przedstawiła zebranym poczatki swojej przygody z książkami autorka.Monika Rebizant-Siwiło to autorka powieści, opowiadań, recenzji książek, artykułów prasowych związanych z historią i obyczajowością regionu oraz turystyką. Pochodzi i mieszka na Roztoczu. Pracuje w Zamościu jako nauczyciel i bibliotekarz, jest przewodnikiem po Roztoczu. Pasjonuje się historią, prowadzi blog "Krajobrazy historii", gdzie opowiada o ludziach i wydarzeniach z przeszłości rodzinnych stron oraz blog "Historie rodzinne" poświęcony jej przodkom. Jej debiutancka, obyczajowo-realistyczna powieść "Singiel" (2010) niesie w sobie pierwiastek tęsknoty za dzieciństwem i bliskimi jej osobami. W 2013 roku ukazała się nakładem Wydawnictwa Replika kolejna jej książka, fabularnie osadzona na Roztoczu, "Przytul mnie".
Piszę, od kiedy pamiętam. W dzieciństwie były to listy do rówieśników i różnego rodzaju zdobione zeszyty - pamiętniki, które w latach osiemdziesiątych królowały w szkołach podstawowych. W liceum pisałam wiersze. Jeden z nich odważyłam się wysłać na konkurs do ZDK, gdzie zajął drugie miejsce. Poznałam wtedy wspaniałych ludzi, pisarzy, poetów, m.in. Bożenę Fornek, Krzysztofa Konopę, Zbigniewa Dmitrocę, Jana Henryka Cichosza, Piotra Linka. Trzy lata temu, postanowiłam napisać książkę. - wspominała podczas Biesiady pisarka.
Koordynowała także projekt edukacyjny realizowany z młodzieżą Bursy Międzyszkolnej Nr 2 w Zamościu, zakończony wydaniem książki "Ocalić od zapomnienia - kalejdoskop wspomnień" , będącej zapisem wydarzeń z lat okupacji na Zamojszczyźnie. W marcu ukaże się jej kolejna powieść z Roztoczem w tle - "Wrzosowiska".
- "Wrzosowiska" wysłałam na ogólnopolski konkurs o tematyce historycznej - fantasy, wydawnictwa "Verbum Nobile", zajmując II miejsce. Wydawnictwo jednak przestało istnieć. Rozesłałam tekst do innych wydawnictw. Dwa kolejne wydawnictwa nie zdecydowały się na wydanie książki, wiążąc mnie umową. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku "Wrzosowiska" w końcu dotrą do czytelników. W międzyczasie wzięłam udział w kolejnych konkursach literackich, dzięki którym w zbiorze opowiadań "Poznań fantastyczny. Miasto wyobraźni" i "Teorie spisków" ukazały się dwa moje opowiadania: "Ludgarda" i "Imperium kłamstwa". Powieść "Przytul mnie" wysłałam na konkurs "Świat Kobiety" wydawnictwa "Replika". Książka ukazała się w czerwcu 2013 roku - przedstawiła koleje losu ksiązki jak i swój dotychczasowy dorobek pisarski autorka.
Wrzosowiska to opowieść o losach dwóch rodzin. Poprzez karty powieści autorka przekonuje czytelnika o tym, jak wielką wartość w życiu stanowi rodzina. I w przypadku tej lektury nie są to wyłącznie puste słowa. Bohaterowie Wrzosowisk niejednokrotnie doświadczają bolesnych tragedii i tylko poczucie bezpieczeństwa płynące z rodzinnej troski i miłości pozwala im odzyskać równowagę. Książka uświadamia czytelnikom, jak ważna dla rozwoju i spokoju ducha jest świadomość własnych korzeni, która pozwala na budowanie w swoim życiu stabilności i poczucia własnej wartości.
Julia wywodzi się z klanu kobiet, które od stuleci uznawane były za wiedźmy - kobiety wiedzące. Początkowo podchodzi do swojego "dziedzictwa" z przymrużeniem oka. Wkrótce stanie się jednak świadkiem tajemniczych wydarzeń, które zmuszą ją do wnikliwego zbadania losów swojej rodziny. Śledztwo doprowadzi ją do zaskakującego wyniku. Natalia - przybrana córka Julii, niepokorna i zbuntowana artystka. Spokój dziewczyny zostaje zachwiany, gdy dowiaduje się ona o złowrogiej klątwie, która kiedyś doprowadziła do śmierci jej matki oraz babki, a teraz zagraża także jej samej. Jakby tego było mało, na jej drodze pojawia się chłopak, który zdaje się o niej wiedzieć więcej, niż by sobie życzyła...
Książka urzeka lekkim stylem i malowniczością opisów. Poszczególne wątki umiejętnie wiążą się ze sobą, tworząc spójną i sensowną całość. A w tle tego wszystkiego przewijają się stare legendy, które niewymownie oddziałują na wyobraźnię i pozwalają poczuć baśniowo-mroczną atmosferę tajemniczych Wrzosowisk - pełnej mistycznego uroku miejscowości leżącej nieopodal Zamościa.
Powieść "Wrzosowiska" już 5 marca trafi na półki do księgarni.
http://www.gazetabilgoraj.pl/ps-24909-ksiazki-z-roztoczem-w-tle/
Rozmowa z Moniką Rebizant-Siwiło, autorką książek o Roztoczu.
– Pani książki, tak debiutancka „Singiel” jak i kolejna „Przytul mnie”, powiązane są z Roztoczem. Skąd czerpie Pani inspiracje do stworzenia postaci, miejsc i wątków?
Inspiracją do stworzenia postaci, miejsc i wątków była po pierwsze tęsknota za dzieciństwem, a zaraz po niej historia. Moje dzieciństwo związane jest z Roztoczem, z maleńką, rodzinną wioską Rybnica koło Suśca, położoną w sercu Puszczy Solskiej. Przez Rybnicę przepływa Potok Łosiniecki, który wpada do Tanwi płynącej przez Rebizanty, rodzinną wieś mojego tata. Przebiegała tędy przed laty granica zaborów. Rybnica znajdowała się po stronie rosyjskiej, Rebizanty po stronie austriackiej (Galicja). Józef Piłsudski w 1901 roku przekraczał granicę zaborów, znajdując pomoc u włościan o nazwisku Rebizant. To tylko mała cząstka wydarzeń, które miały miejsce w tym zakątku Polski. Roztocze Środkowe jest moją Małą Ojczyzną, do której wracam i o której zawsze będę pisać. Nie szukam szczęścia w świecie, ponieważ moje szczęście jest obok mnie, na Roztoczu właśnie. Poza tym kocham mój rodzinny dom, wieś, las, przestrzeń i wszystko, co się z nią łączy. Dziadkom zawdzięczam miłość do historii, rodzicom – miłość do książek. Gdy byłam mała, rodzice uczyli mnie w domu stawiania pierwszych liter, kupowali książeczki, czytali i nagrywali moje ulubione bajki na magnetofon, zapisali do biblioteki. Do dzisiaj pamiętam, że pierwszą książką, którą wypożyczyłam były „Kajtkowe przygody” Marii Kownackiej. Zaraz potem poszłam do zerówki i w wieku sześciu lat czytałam swoim rówieśnikom książki. Nie zliczę wierszy recytowanych sąsiadom wprost na porośniętej trawą miedzy. Jako prezenty zawsze chciałam i dostawałam stosy książek. Do dzisiaj z sentymentem przeglądam książki, w których tata pięknie kaligrafując wypisywał „Mikołajki” z kolejną datą roczną. Wkład moich rodziców w to, że teraz piszę, jest ogromny i dlatego właśnie Alinie i Stanisławowi, moim Rodzicom, dedykowałam „Przytul mnie”, w której dotykam spraw także ich pokolenia. Kiedy zastanawiam się nad swoimi pasjami i życiowymi wyborami związanymi ze szkołą, zawodem czy życiem osobistym, widzę wyraźnie, że ukształtowali mnie moi dziadkowie a zaraz po nich rodzice. Już w szkole podstawowej wiedziałam, kim chcę być: nauczycielem historii i bibliotekarzem i marzenia te zrealizowałam. Zdobyłam także uprawnienia przewodnika po Zamościu i Roztoczu, by lepiej poznać moje ukochane Roztocze. Teraz moje pasje znajdują ujście w książkach, które napisałam i które planuję napisać. Babcia Helusia, dziadek Tadeusz, dziadek Piotr, których imiona otrzymali bohaterowie „Singla” i „Przytul mnie”, wpoili we mnie miłość do przeszłości, do historii, do wartości, które dla wielu dawno przeminęły, a we mnie na dobre się zakorzeniły. Dziadek Tadeusz był partyzantem, co od dziecka pobudzało moją wyobraźnię. Nie zdążył mi opowiedzieć tych wszystkich historii, które działy się podczas wojny, miałam 9 lat, gdy odszedł, jednak babcia Helusia opowiadała mi o wielu z nich. Jedna tak mocno zapadła mi w pamięć, że osnułam na jej bazie wątek historyczny mojej debiutanckiej powieści „Singiel”. Pojawia się w niej postać „Butnego”, którego pierwowzorem jest Jan Leonowicz „Burta”, sąsiad i dowódca mojego dziadka. Moi dziadkowie odeszli dawno temu, ale wciąż są blisko mnie, w mojej pamięci, sercu i wspomnieniach, a teraz także w książce. Z myślą o nich pisałam „Singla”, czerpiąc pełnymi garściami z mojego szczęśliwego dzieciństwa, którego wspomnienie „ładuje mi baterie” w codziennych zmaganiach z rzeczywistością. Bo też i czasy nastały bardzo trudne, zwłaszcza na naszej pięknej, lecz jakże zapomnianej „Ścianie Wschodniej”, zwanej czasem „Polską „B”. Będąc dzieckiem, nie musiałam troszczyć się o codzienny byt, lecz lata minęły bezpowrotnie a moje zderzenie z prawdziwym życiem okazało się bolesne. Nie mogło być inaczej. Świat baśni pełen przyjaźni, dobroci i życzliwości został wyparty przez świat, w którym panuje wyścig szczurów, gdzie depcze się uczucia drugiego człowieka, gdzie prawa dyktuje silniejszy. Brak pracy, relatywizm moralny, nepotyzm to zjawiska, z którymi nie umiem się pogodzić, dlatego moje książki oprócz wątków wspomnieniowych i historycznych, są bardzo mocno osadzone we współczesnym świecie. Wiele sytuacji jest wyjętych wprost z moich osobistych przeżyć i obudowane fikcją literacką, odzwierciedlają moje poglądy na to, co dzieje się wokół mnie i co wywołuje mój bunt i zniecierpliwienie. Mottem były dla mnie słowa Stefana Żeromskiego: „Trzeba rozrywać polskie rany, by nie zabliźniły się błoną podłości.”
– Może uchyli Pani rąbka tajemnicy na temat kolejnej książki, historia której rozgrywa się także w naszym biłgorajskim Józefowie? O czym jest to opowieść i czy zakończy się szczęśliwie? Kiedy można będzie ją przeczytać?
Jednym z miejsc na Roztoczu, które uwielbiam, jest „Czartowe Pole” nad Sopotem. Ten urokliwy zakątek jest miejscem, gdzie umieściłam fabułę „Wrzosowisk”, powieści, która ukaże się na wiosnę przyszłego roku. Nie zabraknie w niej wątków historycznych związanych z Zamościem i Józefowem. Tym razem czerpałam pełnymi garściami z postaci Konrada Bartoszewskiego „Wira” oraz radzieckiego partyzanta Miszki Tatara, który znalazł śmierć pod Józefowem, idąc na pomoc ludności miasteczka pacyfikowanego przez niemiecką ekspedycję karną 1 czerwca 1943 roku. Będzie w niej także dużo miłości i tej współczesnej i tej z czasów wojny, poświęcenie dla Ojczyzny, bohaterstwo i inne wartości, które wzorem naszych dziadków, są dla mnie niezniszczalne. Nie uznaję innych zakończeń, jak tylko szczęśliwe, czytelnicy mogą być zatem spokojni. Po wielu zawirowaniach, burzach i tragicznych wydarzeniach dla bohaterów zaświeci słońce. Na krótko jednak, ponieważ „Wrzosowiska” są pierwszą częścią sagi, którą będę kontynuować, jeśli tylko ta historia zyska grono czytelników chętnych, by poznać jej dalszy ciąg.
– Pani pisze, prowadzi blog i stronę internetową, dużo czyta… Kiedy ma Pani na to wszystko czas? Jak godzi Pani pasje z obowiązkami?
Pisanie stało się dla mnie sposobem na życie. Gdy piszę, jestem zwyczajnie szczęśliwa. Czytam od dziecka, zatem czas nie jest w stanie mnie w tym ograniczać. Książka jest dla mnie jak chleb powszedni, a czytanie taką samą czynnością jak oddychanie. Jest takie mądre i sprawdzone przeze mnie powiedzenie: „Jeśli nie masz czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie”. Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma czasu na czytanie, to jest to zwyczajną wymówką. Naprawdę szczęśliwym człowiekiem, jest ten, kto posiada jakąś pasję i tego właśnie wszystkim życzę. Przy odrobinie chęci, można przyzwyczaić otoczenie do tego, że takie pasje się ma. Jestem mamą, żoną, pracuję, wykonuję domowe obowiązki, a na najlepsze pomysły wpadam, smażąc naleśniki lub lepiąc pierogi, ale gdy piszę, mąż i córka chodzą koło mnie na paluszkach i nie przeszkadzają. Dojeżdżając do pracy, także nie rezygnuję z czytania – słucham audiobooków. Współczesny świat ma bowiem oprócz licznych wad, także wiele sprzyjających moim pasjom rozwiązań, a ja chętnie z nich korzystam.
W życiu kieruję się zasadą „Żyj i daj żyć innym”. Do szczęścia potrzebuję rodziny, ludzkiej życzliwości, lasu i szczypty poezji na co dzień. Marzę o tym, by całkowicie poświęcić się pisaniu. Jestem osobą bardzo upartą, dobrze zorganizowaną i pracowitą. Gdy wyznaczam sobie cel, nie spocznę, dopóki go nie osiągnę, lecz aby tak się stało, muszę naprawdę czegoś chcieć. Moim życiem rządzi pasja. Kocham książki, poezję, historię, rodzinne dzieje, wszystko to, co w dzisiejszym świecie nie przynosi wymiernych korzyści i zysków. Mimo to trwam w swoich przekonaniach i robię to, co kocham. Nie umiem i nie chcę żyć inaczej.
– Wspominała Pani, że historie rodzinne inspirują Panią do kolejnych działań. Czy już są kolejne pomysły na książki? Czy także będą dotyczyć Pani rodzinnych stron – pięknego Roztocza z jego nieodkrytą, dziką urodą oraz jego mieszkańców?
Im dalej zgłębiam historię mojej rodziny, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie starczy mi życia, by należycie opisać zagmatwane losy moich przodków. Najwspanialsze jest to, że właściwie niewiele muszę wymyślać. Życie pisze najlepsze scenariusze, trzeba tylko uchwycić smak epoki, by w pełni oddać barwy tych niesamowitych historii. Osobą najbliższą memu sercu pozostanie na zawsze babcia Helusia, której życie chcę opisać w pierwszej kolejności. Z babcią łączył mnie ogromny związek emocjonalny. Pierwszym krokiem do rozpoczęcia moich poszukiwań genealogicznych, które podjęłam stosunkowo niedawno, były historie opowiedziane mi przez babcię, zdjęcia jej ojca Jakuba, cudem ocalone z wojennej zawieruchy, a także szkolne, przedwojenne świadectwa, z góry do dołu zapełnione najwyższymi ocenami. Kierując się zasadą „po nitce do kłębka”, dotarłam do egzotycznie brzmiących nazw miejscowości (Skole, Kuty, Klimiec), nazwisk i dokumentów świadczących niezbicie o tym, że moje korzenie – zarówno po kądzieli, jak i po mieczu – tkwią na Kresach w paśmie od Lwowa po Kuty i największym zasięgiem obejmują dawne województwo stanisławowskie. Najbarwniejszą postacią, której życie zgłębiam krok po kroku, jest mój pradziadek, ojciec babci Heleny – Jakub Schienbein, „rodem Niemiec, sercem Polak”. Historia jego życia fascynuje mnie i dostarcza wielu wzruszeń. Pradziadek walczył w Legionach, uwielbiał Piłsudskiego, był granatowym policjantem w przedwojennej Polsce. Wybranką jego serca była Polka, dla której zmienił wyznanie protestanckie na katolickie. Nie podpisał Volkslisty. Zginął z rąk morderców z NKWD. Miejscem jego śmierci był prawdopodobnie Stryj. Miejsce spoczynku nie jest znane. Barwne są również losy mojego dziadka Tadeusza, żołnierza AK i WiN, które wplotłam w fabułę ” Singla”. Gdy podążam szlakiem życia tych, których dawno już nie ma, na myśl przychodzą słowa piosenki: „Tylko w polu biały krzyż nie pamięta już, kto pod nim śpi…” Chcę pisać po to, by jak najwięcej tych historii ocalić od zapomnienia. W tej chwili pracuję nad książką na gruncie zawodowym. Koordynuję pracę nad projektem edukacyjnym „Ocalić od zapomnienia – kalejdoskop wspomnień”, realizowanym w Bursie Międzyszkolnej nr 2 w Zamościu. Celem projektu jest zebranie wspomnień świadków II wojny światowej i wydanie ich w formie publikacji książkowej. Prace trwają. Książka ukaże się w grudniu br. Mam wiele pomysłów na nowe powieści, jeden już realizuję. Będzie to książka przygodowo-wojenna, której główny wątek rozgrywa się we wrześniu 1939 roku w Zamościu. Zdradzę jedynie, że historią, która mnie zainspirowała, jest ukrycie „Hołdu Pruskiego” Jana Matejki w podziemiach kościoła św. Katarzyny w Zamościu. Piszę także opowiadania, głównie na konkursy. Jedno z nich pt. „Ludgarda” ukazało się w zbiorze „Poznań fantastyczny. Miasto wyobraźni”, drugie pt.” Imperium kłamstwa” ukaże się w najbliższym czasie w zbiorze „Teorie spisków.”
- Obecnie mieszka Pani koło Zamościa. Czy planuje Pani odwiedzić okolice Biłgoraja i jeżeli tak, to kiedy?
Biłgoraj jest miastem, w którym czasem bywam, głównie przejazdem, ale zawsze odpowiem na zaproszenie, jeśli moja osoba i pasja pisania wydadzą się interesujące.
Pozdrawiam serdecznie.
Z Moniką Rebizant-Siwiło rozmawiała Natalia Kyc
http://www.zamojska.org/kultura/item/13870-zamojszczyzna-zas%C5%82uguje-na-uwag%C4%99
Zamojszczyzna zasługuje na uwagę
-Inspirację do pisania czerpię z codziennego życia i z
mojej pasji, którą jest historia. Staram się także dużo czytać. Pisząc,
łączę te elementy w jedną całość i tak powstają moje opowiadania
i powieści- opowiada w rozmowie z GZ Monika Rebizant-Siwiło, zamojska
pisarka.
-Daniel Czubara:- Zadebiutowała
pani książką "Singiel". Proszę przypomnieć Czytelnikom, jak to się
stało, że zaczęła pani pisać i jak powstała debiutancka powieść?
-Monika Rebizant-Siwiło: - Piszę, od kiedy pamiętam. W dzieciństwie były to listy do rówieśników i różnego rodzaju zdobione zeszyty - pamiętniki, które w latach osiemdziesiątych królowały w szkołach podstawowych. W liceum pisałam wiersze. Jeden z nich odważyłam się wysłać na konkurs do ZDK, gdzie zajął drugie miejsce. Poznałam wtedy wspaniałych ludzi, pisarzy, poetów, m.in. Bożenę Fornek, Krzysztofa Konopę, Zbigniewa Dmitrocę, Jana Henryka Cichosza, Piotra Linka. Trzy lata temu, postanowiłam napisać książkę. Uznałam, że moje doświadczenia życiowe są wystarczające, by podjąć to wyzwanie. Powieść napisałam w trzy miesiące i rozesłałam drogą elektroniczną do kilku wydawnictw. Dopisało mi szczęście. Pan Andrzej Możdżonek z wydawnictwa "Interwers" postanowił moją powieść wydać. Rozpoczęliśmy pracę redakcyjną nad tekstem i gdy wszystko było już gotowe, miesiąc przed terminem wydania książki, otrzymałam z wydawnictwa wiadomość o jego śmierci. Ukazanie się książki stanęło pod znakiem zapytania. Udało mi się przekonać panią Marię Możdżonek do wydania gotowej już książki, godząc się w zamian na brak jakiejkolwiek promocji ze strony wydawnictwa. Byłam zdana na własne siły i nic pozytywnego nie wydarzyłoby się bez pomocy Mariusza Kargula, który zupełnie bezinteresownie okazał mi swoją pomoc, przy promocji debiutu i organizacji spotkań autorskich. Niestety, miesiąc temu odszedł na zawsze, pozostawiając puste miejsce wśród wąskiego grona moich przyjaciół.
-Po tej książce przyszły następne publikacje. Proszę nieco o nich opowiedzieć.
-Drugą powieścią, którą napisałam były "Wrzosowiska", które wysłałam na ogólnopolski konkurs o tematyce historycznej - fantasy, wydawnictwa "Verbum Nobile" , zajmując II miejsce. Wydawnictwo jednak przestało istnieć. Rozesłałam tekst do innych wydawnictw. Dwa kolejne wydawnictwa nie zdecydowały się na wydanie książki, wiążąc mnie umową. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku "Wrzosowiska" w końcu dotrą do czytelników. W międzyczasie wzięłam udział w kolejnych konkursach literackich, dzięki którym w zbiorze opowiadań "Poznań fantastyczny. Miasto wyobraźni" i "Teorie spisków" ukazały się dwa moje opowiadania: "Ludgarda" i "Imperium kłamstwa." Powieść "Przytul mnie" wysłałam na konkurs "Świat Kobiety" wydawnictwa "Replika". Książka ukazała się w czerwcu 2013 roku.
-Skąd czerpie pani inspiracje do swojej twórczości?
-Inspirację do pisania, czerpię z codziennego życia i z mojej pasji, którą jest historia. Staram się także dużo czytać. Pisząc, łączę te elementy w jedną całość i tak powstają moje opowiadania i powieści.
- W pani książkach czasy współczesne i problemy współczesnych bohaterów przeplatają się z wątkami historycznymi. Dodajmy, że dokładnie to z historia Zamojszczyzny. Skąd taki historyczny odcisk w pani twórczości?
- Historia, za sprawą moich dziadków, jak i z racji wykształcenia i pasji, jest dla mnie przedmiotem bardzo ważnym. Od lat obserwuję z niepokojem, jak bardzo nauczanie tego przedmiotu w szkole uległo marginalizacji. Nie mogę zgodzić się z opiniami, że jest to przedmiot martwy i nudny. Postanowiłam pokazać czytelnikom, zwłaszcza młodym, że historia jest barwną opowieścią o przeszłości, przepełnioną różnorodnością ludzkich losów i wydarzeń, które ludziom żyjącym tu i teraz niosą naukę i mądrość. Zamojszczyzna, w moim odczuciu, jak żaden inny region Polski, zasługuje na uwagę.
-Historia przeplata się w pani twórczości z wątkami miłosnymi. Łatwo czy trudno pogodzić jest te dwie rzeczy?
-Trudno jest pisać o uczuciach łączących bohaterów, tak by pokazać ich głębię. Z tematem tym zmagali się najwięksi pisarze i poeci od zarania dziejów, z różnym skutkiem. Czy udało mi się uchwycić chociaż cząstkę emocji charakterystycznych dla ludzi zakochanych, ocenią czytelnicy. Otrzymuję wiele prywatnych wiadomości od czytelników, którzy pozytywnie oceniają perypetie miłosne bohaterów. Są też i takie, zamieszczane na stronach internetowych i blogach czytelniczych, które porównują fabułę "Przytul mnie" do brazylijskiego serialu. Gusta są różne. Moim celem było, by wątek miłosny subtelnie prowadził czytelnika przez wydarzenia historyczne. Jestem osobą pełną empatii do świata, ludzi i zwierząt, przez co bez trudu utożsamiam się z moimi bohaterami, a oni " ożywają" i prowadzą mnie dalej. O tym, że takie "czary" są możliwe, doskonale wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek sięgnęli po pióro. Może właśnie dlatego, każdą krytykę któregoś z bohaterów odbieram osobiście, jakby naprawdę istnieli, żyli, kochali i cierpieli.
- Czytając pani książki, można się przenieść topograficznie niemal na Roztocze. Jakie miejsca przedstawia pani Czytelnikowi. Które panią jakoś szczególnie przyciągają?
Mój rodzinny dom był, jest i pozostanie miejscem dla mnie najważniejszym. Uwielbiam las i znane, wielokrotnie przemierzane ścieżki nad Tanwią w Rebizantach czy nad Sopotem w rezerwacie "Czartowe Pole." Im więcej lasu, rzeki i ciszy, tym lepiej. Jestem z natury samotnikiem. Roztoczańska przyroda jest dla mnie lekarstwem na stres, smutek i zmęczenie. Drugim wspaniałym lekarstwem, które odkryłam, jest pisanie. Tworząc fabułę, przenoszę się w miejsca, które kocham, by ich piękno poznali także czytelnicy.
- Książki zdają się być nieodłącznie złączone z pani życiem: twórczość, praca w bibliotece…. Książka jest dla pani….?
-Książka jest dla mnie… codziennością, która nadaje koloryt mojemu życiu. Od kiedy nauczyłam się czytać, a stało się to bardzo wcześnie za sprawą moich rodziców, książki stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy zawsze są przy mnie, nie obrażają się, gdy na chwilę o nich zapomnę i niezmiennie przenoszą mnie w świat, w którym odpoczywam. Jeśli chcemy, by nasze społeczeństwo czytało, powinniśmy rozpocząć pracę u podstaw w rodzinnym domu. Zgodnie z powiedzeniem: "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci", edukacja czytelnicza ma jedyną szansę w sytuacji, gdy dziecko na co dzień będzie widziało rodziców czy dziadków, którzy w natłoku ważnych spraw, sięgają po książkę. W przeciwnym wypadku nasi milusińscy spędzą życie na Facebooku i podobne normy zachowań przekażą dalej. Ale to już wizja katastroficzna, która - mam nadzieję - nigdy się nie zdarzy.
-Nad czym Monika Rebizant-Siwiło pracuje obecnie?
Obecnie całą moją uwagę zajmuje książka, którą przygotowuję wraz z młodzieżą Bursy Nr 2 w Zamościu w ramach projektu edukacyjnego "Ocalić od zapomnienia - kalejdoskop wspomnień." Zebraliśmy wspomnienia świadków historii, których dzieciństwo i młodość przypadła na burzliwy i tragiczny czas II wojny światowej. Podsumowanie naszej pracy już niedługo. Mam nadzieję, że zdołamy tą publikacją ocalić od zapomnienia wiele ludzkich przeżyć.
-Dziękuję za rozmowę.
-Monika Rebizant-Siwiło: - Piszę, od kiedy pamiętam. W dzieciństwie były to listy do rówieśników i różnego rodzaju zdobione zeszyty - pamiętniki, które w latach osiemdziesiątych królowały w szkołach podstawowych. W liceum pisałam wiersze. Jeden z nich odważyłam się wysłać na konkurs do ZDK, gdzie zajął drugie miejsce. Poznałam wtedy wspaniałych ludzi, pisarzy, poetów, m.in. Bożenę Fornek, Krzysztofa Konopę, Zbigniewa Dmitrocę, Jana Henryka Cichosza, Piotra Linka. Trzy lata temu, postanowiłam napisać książkę. Uznałam, że moje doświadczenia życiowe są wystarczające, by podjąć to wyzwanie. Powieść napisałam w trzy miesiące i rozesłałam drogą elektroniczną do kilku wydawnictw. Dopisało mi szczęście. Pan Andrzej Możdżonek z wydawnictwa "Interwers" postanowił moją powieść wydać. Rozpoczęliśmy pracę redakcyjną nad tekstem i gdy wszystko było już gotowe, miesiąc przed terminem wydania książki, otrzymałam z wydawnictwa wiadomość o jego śmierci. Ukazanie się książki stanęło pod znakiem zapytania. Udało mi się przekonać panią Marię Możdżonek do wydania gotowej już książki, godząc się w zamian na brak jakiejkolwiek promocji ze strony wydawnictwa. Byłam zdana na własne siły i nic pozytywnego nie wydarzyłoby się bez pomocy Mariusza Kargula, który zupełnie bezinteresownie okazał mi swoją pomoc, przy promocji debiutu i organizacji spotkań autorskich. Niestety, miesiąc temu odszedł na zawsze, pozostawiając puste miejsce wśród wąskiego grona moich przyjaciół.
-Po tej książce przyszły następne publikacje. Proszę nieco o nich opowiedzieć.
-Drugą powieścią, którą napisałam były "Wrzosowiska", które wysłałam na ogólnopolski konkurs o tematyce historycznej - fantasy, wydawnictwa "Verbum Nobile" , zajmując II miejsce. Wydawnictwo jednak przestało istnieć. Rozesłałam tekst do innych wydawnictw. Dwa kolejne wydawnictwa nie zdecydowały się na wydanie książki, wiążąc mnie umową. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku "Wrzosowiska" w końcu dotrą do czytelników. W międzyczasie wzięłam udział w kolejnych konkursach literackich, dzięki którym w zbiorze opowiadań "Poznań fantastyczny. Miasto wyobraźni" i "Teorie spisków" ukazały się dwa moje opowiadania: "Ludgarda" i "Imperium kłamstwa." Powieść "Przytul mnie" wysłałam na konkurs "Świat Kobiety" wydawnictwa "Replika". Książka ukazała się w czerwcu 2013 roku.
-Skąd czerpie pani inspiracje do swojej twórczości?
-Inspirację do pisania, czerpię z codziennego życia i z mojej pasji, którą jest historia. Staram się także dużo czytać. Pisząc, łączę te elementy w jedną całość i tak powstają moje opowiadania i powieści.
- W pani książkach czasy współczesne i problemy współczesnych bohaterów przeplatają się z wątkami historycznymi. Dodajmy, że dokładnie to z historia Zamojszczyzny. Skąd taki historyczny odcisk w pani twórczości?
- Historia, za sprawą moich dziadków, jak i z racji wykształcenia i pasji, jest dla mnie przedmiotem bardzo ważnym. Od lat obserwuję z niepokojem, jak bardzo nauczanie tego przedmiotu w szkole uległo marginalizacji. Nie mogę zgodzić się z opiniami, że jest to przedmiot martwy i nudny. Postanowiłam pokazać czytelnikom, zwłaszcza młodym, że historia jest barwną opowieścią o przeszłości, przepełnioną różnorodnością ludzkich losów i wydarzeń, które ludziom żyjącym tu i teraz niosą naukę i mądrość. Zamojszczyzna, w moim odczuciu, jak żaden inny region Polski, zasługuje na uwagę.
-Historia przeplata się w pani twórczości z wątkami miłosnymi. Łatwo czy trudno pogodzić jest te dwie rzeczy?
-Trudno jest pisać o uczuciach łączących bohaterów, tak by pokazać ich głębię. Z tematem tym zmagali się najwięksi pisarze i poeci od zarania dziejów, z różnym skutkiem. Czy udało mi się uchwycić chociaż cząstkę emocji charakterystycznych dla ludzi zakochanych, ocenią czytelnicy. Otrzymuję wiele prywatnych wiadomości od czytelników, którzy pozytywnie oceniają perypetie miłosne bohaterów. Są też i takie, zamieszczane na stronach internetowych i blogach czytelniczych, które porównują fabułę "Przytul mnie" do brazylijskiego serialu. Gusta są różne. Moim celem było, by wątek miłosny subtelnie prowadził czytelnika przez wydarzenia historyczne. Jestem osobą pełną empatii do świata, ludzi i zwierząt, przez co bez trudu utożsamiam się z moimi bohaterami, a oni " ożywają" i prowadzą mnie dalej. O tym, że takie "czary" są możliwe, doskonale wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek sięgnęli po pióro. Może właśnie dlatego, każdą krytykę któregoś z bohaterów odbieram osobiście, jakby naprawdę istnieli, żyli, kochali i cierpieli.
- Czytając pani książki, można się przenieść topograficznie niemal na Roztocze. Jakie miejsca przedstawia pani Czytelnikowi. Które panią jakoś szczególnie przyciągają?
Mój rodzinny dom był, jest i pozostanie miejscem dla mnie najważniejszym. Uwielbiam las i znane, wielokrotnie przemierzane ścieżki nad Tanwią w Rebizantach czy nad Sopotem w rezerwacie "Czartowe Pole." Im więcej lasu, rzeki i ciszy, tym lepiej. Jestem z natury samotnikiem. Roztoczańska przyroda jest dla mnie lekarstwem na stres, smutek i zmęczenie. Drugim wspaniałym lekarstwem, które odkryłam, jest pisanie. Tworząc fabułę, przenoszę się w miejsca, które kocham, by ich piękno poznali także czytelnicy.
- Książki zdają się być nieodłącznie złączone z pani życiem: twórczość, praca w bibliotece…. Książka jest dla pani….?
-Książka jest dla mnie… codziennością, która nadaje koloryt mojemu życiu. Od kiedy nauczyłam się czytać, a stało się to bardzo wcześnie za sprawą moich rodziców, książki stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy zawsze są przy mnie, nie obrażają się, gdy na chwilę o nich zapomnę i niezmiennie przenoszą mnie w świat, w którym odpoczywam. Jeśli chcemy, by nasze społeczeństwo czytało, powinniśmy rozpocząć pracę u podstaw w rodzinnym domu. Zgodnie z powiedzeniem: "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci", edukacja czytelnicza ma jedyną szansę w sytuacji, gdy dziecko na co dzień będzie widziało rodziców czy dziadków, którzy w natłoku ważnych spraw, sięgają po książkę. W przeciwnym wypadku nasi milusińscy spędzą życie na Facebooku i podobne normy zachowań przekażą dalej. Ale to już wizja katastroficzna, która - mam nadzieję - nigdy się nie zdarzy.
-Nad czym Monika Rebizant-Siwiło pracuje obecnie?
Obecnie całą moją uwagę zajmuje książka, którą przygotowuję wraz z młodzieżą Bursy Nr 2 w Zamościu w ramach projektu edukacyjnego "Ocalić od zapomnienia - kalejdoskop wspomnień." Zebraliśmy wspomnienia świadków historii, których dzieciństwo i młodość przypadła na burzliwy i tragiczny czas II wojny światowej. Podsumowanie naszej pracy już niedługo. Mam nadzieję, że zdołamy tą publikacją ocalić od zapomnienia wiele ludzkich przeżyć.
-Dziękuję za rozmowę.
Pięć pytań do... Moniki Rebizant-Siwiło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz